Atrakcje Rio de Janeiro to trudny orzech do zgryzienia. Słynny pomnik Jezusa Odkupiciela, Głowa Cukru, Copacabana czy Sambodrom (olaliśmy), to wręcz pocztówkowe wizytówki Rio, ale nie wszystkie okazują się być ekstra. Nie odwiedziliśmy wszystkich "must see", ale za to byliśmy w miejscach, do których nie każdy trafia. Oto moja subiektywna lista obowiązkowych atrakcji w Rio de Janeiro, zawierająca klasyki i zupełnie odjechane propozycje!
Próbowałam ułożyć atrakcje Rio de Janeiro według hierarchii - zaczęłam od tego, co zrobiło na mnie największe wrażenie, choć później zorientowałam się, że to trochę bez sensu. Jak porównać koncert brazylijskiej muzyki rozrywkowej w wykonaniu filharmoników, z lunchem na powietrzu, czy podziwianiem zachodu słońca? No nie da się, bo to zupełnie inne doznania i przeżycia przecież są! Także potraktuj proszę każdy punkt jako zupełnie osobną propozycję i gdy będziesz planował wycieczkę po Rio de Janeiro, wybierz to, co spasuje Ci najbardziej! Może być wszystko, jasne :)
1. Lunch w dzielnicy Urca - must eat w Rio de Janeiro!
Jedzenie w Rio de Janeiro nie zareklamowało się nam pierwszego wieczora z dobrej strony. Po tygodniu spędzonym w Argentynie byłam wręcz ZAŁAMANA stanem brazylijskiej kuchni i bałam się pomyśleć, co będziemy jeść przez kolejne 2 tygodnie. Na szczęście drugiego dnia, spacerując po dzielnicy Urca, której opis w przewodniku zajmował zaledwie malutki akapit, zupełnie zmieniłam zdanie!
Urca to mała dzielnica zajmująca cypel pod Głową Cukru - tak najłatwiej opisać mi jej lokalizację. Nie ma tu niczego specjalnego, ale sama w sobie jest szalenie urocza! Chodnik ciągnie się wzdłuż wybrzeża, uliczki nie są zbyt duże, a budynki cieszą oko niczym małe wille. Jest też uroczy kościółek, w którym swego czasu młode pary biły wręcz o terminy na ślub, bo po wyjściu z mszy od razu miały widok prosto na Jezusa, który z Corovocado błogosławił im na nową drogę.
Ale ja chciałam o jedzeniu przecież! No więc na samym cypelku, jak już obejdziecie całą dzielnicę, mieści się bar Urca. Zamawiasz sobie danie lunchowe (do wyboru kilka pozycji, mięsne, rybne i vege), piwko, które podają w dużej butelce w coolerze i idziesz na murek po drugiej stronie ulicy. Gdy zamówienie jest gotowe, pan krzyczy Twój numerek, odbierasz papierową tackę i wracasz konsumować na murek. W porze obiadowej było tam naprawdę sporo ludzi (a zawitaliśmy tam dwukrotnie), więc trudno było znaleźć kawałek wolnego murku! No a jedzenie pierwsza klasa! Serio, jak będziecie w Rio, to TO JEST WŁAŚNIE MUST DO/EAT numer 1. Bez dyskusji.
2. Klasyka gatunku Rio de Janeiro: zachód słońca na Głowie Cukru (Pao de Acucar)
Pao de Acucar to jedna z największych atrakcji Rio de Janeiro. Naoglądałam się oczywiście zdjęć na instagramie i w całym internecie i uparłam się, że musimy tam iść na zachód słońca. Nie kupiliśmy biletów wcześniej, bo z pogodą to nigdy nic nie wiadomo (później okazało się, że gdybyśmy nie wyjechali na Głowę Cukru pierwszego dnia, nie udałoby się nam zobaczyć takiego zachodu słońca, bo ciągle były chmury albo mgła!), ale wybraliśmy się już koło 17. Nie było kolejki, kupiliśmy bilet w automacie (wtedy jest zniżka 10%, niż jak kupujesz obok w kasie) i wyjechaliśmy na szczyt.
Nooo, powiem Wam, że to jeden z top zachodów słońca, jakie widziałam w życiu. Specjalnie stawiliśmy się na miejscu wcześniej, żeby zobaczyć i obfotografować widok "za dnia", a potem rozkoszowaliśmy się zachodem słońca i nocną panoramą miasta. Rio de Janeiro jest niesamowicie położone i Głowa Cukru to jedno z dwóch najlepszych miejsc, gdzie można to podziwiać. A drugie to wcale nie jest wzgórze z Jezusem!
3. Przejażdżka rowerowa przez plaże Rio de Janeiro
Sztandarowe plaże Rio de Janeiro, czyli Copacabana i Ipanema szybko okazały się dla nas... Przereklamowane. Na żadnej z nich nie zdecydowaliśmy się na pełnoprawne plażowanie! Wszyscy ostrzegali nas przed złodziejami, żeby lepiej nie pokazywać żadnych sprzętów, nie nosić przy sobie dokumentów - pierwszego dnia na Copacabanie mieliśmy ze sobą jeden telefon, którym zrobiłam tylko jedno zdjęcie :D Następnego dnia przekonaliśmy się, że w Rio są inne super plaże! Mniej znane, ale dużo spokojniejsze, a może nawet ładniejsze? A najlepszym sposobem na odwiedzenie wszystkich jest przejażdżka rowerowa.
Wynajęliśmy dwa gruchoty przy Copacabanie (trudno znaleźć jakąś sensowną wypożyczalnię rowerów w Rio de Janeiro) i przejechaliśmy wzdłuż całego wybrzeża Rio. Przy okazji Marcin złapał gumę, a rower naprawialiśmy u starszego pana w starym, rozwalającym się wręcz samochodzie, który na koniec usługi oświadczył, że w tym starym rzęchu można u niego płacić kartą! Takie małe zaskoczenie.
W każdym razie nam chyba najfajniej plażowało się na plaży Flamengo, co i Wam z całego serca polecam!
4. Spacer po miejskiej dżungli w Rio to petarda!
Do parku trafiliśmy zupełnie przypadkiem - byliśmy umówieni z lokalesem na zwiedzanie faweli (tak, wpadliśmy na ten szalony pomysł), ale nas wystawił. Może to i dobrze, bo sama do końca nie byłam przekonana, czy zapuszczanie się w takie miejsca to dobry pomysł. W każdym razie czekaliśmy na niego z godzinę przy stacji metra Leblon, w międzyczasie kupiłam dwie ręcznie robione torebki (są sztosem, niekoniecznie praktyczne, ale piękne! A ja uwielbiam przywozić oryginalne torebki z różnych części świata), aż zdecydowaliśmy, że koleżka się już pewnie nie pojawi, więc trzeba sensownie spędzić ten dzień.
Najpierw poszliśmy do ogrodu botanicznego, który jest ok, ale "bez szału", a zaraz potem trafiliśmy do Parque Lage obok, który okazał się być odjazdową dżunglą w środku miasta! Za cel obraliśmy sobie wodospad, ale okazało się, że niestety jest wyschnięty. Mimo to sam spacer był prawdziwą atrakcją, bo wśród obrośniętych skał i ruin czułam się jak Lara Croft w Tomb Riderze!
To w ogóle są tereny Szkoły Sztuk Wizualnych, a główną atrakcją tego miejsca jest to ze zdjęcia poniżej, gdzie Snoop Dogg kręcił fragment teledysku z Pharrell'em Williams'em do kawałka "Beautiful" (znaczy cały teledysk jest z Rio de Janeiro, ale miejscówka pojawia się od 2:41 i jest raczej mało popularna w klasycznych przewodnikach). Kolejka do zdjęcia była jednak spora, więc zrobiliśmy - na potrzeby wpisu rzecz jasna - z przyczajki z boku ;)
5. Koncert w Theatro Municipal do Rio de Janeiro to największe show na jakim byłam!
Wzorowany na secesyjnej Operze Paryskiej zwraca uwagę, gdy tylko pojawi się w zasięgu wzroku. W gąszczu prostej i ciosanej architektury centrum Rio de Janeiro, Teatr Miejski rzuca się w oczy i to bardzo. Za 20 reali można go zwiedzić w ciągu dnia, ale w takiej samej cenie można było kupić bilety na wieczorny koncert. Wybór był prosty i oczywisty - kupiliśmy najlepsze miejsca (pierwszy rząd na balkonie, prawie na środku, zapłaciliśmy niecałe 100zł za dwie osoby) i ze zniecierpliwieniem wyczekiwaliśmy wieczornego koncertu.
Mały przerywnik - czasem ktoś się zastanawia, dlaczego zabieram w podróż tego typu (długą, nastawioną zdecydowanie bardziej na przygodę i zwiedzanie, niż leżenie i pachnienie w kurorcie) eleganckie ubrania i sukienki? Ano właśnie po to! Nasze wakacje są zaplanowane w głównych punktach, ale nigdy nie wiem, do jakiej restauracji pójdziemy, czy w jakim koncercie weźmiemy udział. Mając w walizce kilka sukienek i wyjściowe buty zawsze jestem gotowa na takie miłe zaskoczenia, jak chociażby ten koncert!
Wracając do koncertu - mieliśmy niebywałe szczęście, że orkiestra symfoniczna z Rio de Janeiro grała koncert największych brazylijskich przebojów muzyki rozrywkowej! Cała sala, zgodnie z brazylijskim temperamentem, uczestniczyła w koncercie bardzo aktywnie, klaszcząc, śpiewając, a nawet tańcząc! Hah, w Polsce nigdy nie zdarzyło mi się w operze, czy filharmonii, żeby nawet na najbardziej rozrywkowym koncercie było takie szaleństwo! A tutaj sambę tańczył sam dyrygent, cały czas doskonale prowadząc całą orkiestrę!
To był niesamowity koncert. Zdałam sobie wtedy sprawę, że uwielbiam właśnie tak zwiedzać i poznawać nowe miejsca. Jedząc - wiadomo, podziwiając i oglądając - wiadomo, ale uczestniczyć w taki sposób w "życiu codziennym", to już jest prawdziwa rewelacja!
6. Najlepszy nocleg w Rio de Janeiro to Rio Panoramic w dzielnicy Santa Teresa
Pierwszy nocleg w Rio de Janeiro zarezerwowałam dla nas przy Copacabanie. Tak radziła większość osób, że to najbezpieczniejsze miejsce, dużo turystów i wszędzie stosunkowo tak samo blisko (daleko). Po kilku dniach pojechaliśmy na Ilha Grandę i do Paratów, żeby wrócić do Rio jeszcze na dwie noce. Za drugim razem wybraliśmy nocleg polecony przez parę poznaną właśnie na wyspie. Gdy pokazali mi widok znad basenu, od razu wiedziałam, że to tam chcę zakończyć naszą podróż poślubną.
To nie jest dobre miejsce logistyczne, jeśli chodzi o zwiedzanie i poznawanie całego Rio de Janeiro, ale świetne, jeśli chcesz odpocząć w spokoju (a jest tak schowane, że kierowca ubera zupełnie nie wiedział, gdzie nas ma wysadzić!). Cudownie pyszne śniadania serwowane na tarasie, nocne kąpiele w basenie, wschód słońca z widokiem na caaałe Rio i jeszcze wieczorne koncerty w knajpce niedaleko, które słyszeliśmy leżąc nad basenem i sącząc winko... No bajka, absolutna bajka i to najpiękniejszy nocleg, jaki wynajęliśmy w trakcie całej podróży poślubnej.
7. Słynne kolorowe schody w Rio de Janeiro to Escadaria Selarón
Tutaj przygnała mnie chęć pięknego instagramowego zdjęcia, które podbije internet. W ciągu dnia musicie się uzbroić w cierpliwość, bo dzikie tłumy chcą dokładnie tego samego. Słynne kolorowe schody wyłożone mozaiką to ładne dla oka miejsce, ale dużo bardziej w pamięć zapadła mi wielka mapa, którą namalował uliczny artysta na murze niedaleko schodów.
Staliśmy przed nią dłuższą chwilę, pogadaliśmy chwilę z wykonawcą, aż ten dał nam pędzle w dłoń i na fladze Polski napisaliśmy swoje imiona. Mamy na pamiątkę bardzo fajne zdjęcie, bo domyślam się, że to jednak szybko zostanie zamalowane, żeby ktoś inny mógł się znowu tam wpisać. Jeśli będziecie w Rio de Janeiro i natkniecie się na ten mural, koniecznie dajcie mi znać, czy nasze imiona jeszcze tam są! :)
8. Kawa w Confeitaria Colombo przeniesie Cię w czasie
A dokładnie do przełomu XIX i XX wieku. Już nie pamiętam, czy przeczytałam o tym miejscu w przewodniku, ale bardzo chciałam napić się tam kawy. Luksusowa kawiarnia istnieje w tym miejscu od 1894 roku i była pierwszą kawiarnią w całym Rio de Janeiro.Mają przeróżne kawy, parzone na kilka sposobów, a do tego portugalskie pasteis de nata i desery lokalne. Zwykle trzeba odstać kilkanaście minut w kolejce, bo sporo osób (w tym turystów) trafia do tego miejsca. Mimo swojej popularności jest warte odwiedzenia. Architektura i zdobienia robią niesamowite wrażenie, a kontrast z tym, co widzimy zaraz po wyjściu na ulicę, jest wręcz uderzający.
9. Mecz na Maracanie? Największą atrakcją był zakup biletów
Z biletami na mecz piłki nożnej bywa różnie. Jak pamiętacie, w Buenos Aires było potwornie trudno dostać bilet na mecz Boca Juniors. W Rio de Janeiro to żaden problem. Marcin sprawdził, kiedy będzie grany jakiś mecz na Maracanie (to ten słynny stadion i to w sumie bardziej chodziło o to, żeby być na TYM stadionie, niż o piłkę, tak mi się wydaje), po czym udaliśmy się do sklepu kibica kupić bilet. Kolejka była całkiem spora, można było płacić tylko gotówką, a w trakcie oczekiwania na naszą kolej Marcin zdążył kupić jeszcze koszulkę zawodnika Flamengo.
Do tego momentu nie dzieje się w tej historii nic nadzwyczajnego, ale wyobraź sobie teraz, że: stoimy w sklepie piłkarskim, w długiej kolejce oczekujących. Na zewnątrz jakieś milion stopni w cieniu, wewnątrz nie lepiej, bo przecież drzwi cały czas otwarte. Wtem sprzedawca podchodzi do lady i nalewa nam zimnego piwa (gratis!) i rozpoczyna pogawędkę. Ha! No nie powiem, obsługa klienta level VIP.
Tak, ja też poszłam na mecz, a co! Nie jestem wielką fanką piłki nożnej, ale zobaczyć lokalny klub w akcji to zawsze ciekawe doświadczenie. Poza tym fajne w małżeństwie jest to, że nawzajem poznajemy swoje pasje i jakoś tam próbujemy je zrozumieć. Nie musimy lubić tego samego i pasjonować się tym samym (chociaż super jest mieć też wspólne zajawki), ale taka otwartość i ciekawość świata drugiej osoby to niesamowicie rozwijająca sprawa! Polecam bardzo każdemu próbowania tego, co z pozoru wydaje się nudne i bez sensu!
10. Kup klapki Havaianas i kosmetyki w pierwszej aptece w Brazylii
Na koniec dorzucam kilka poleceń zakupowych. Po pierwsze, polecam flagowe brazylijskie buty, czyli havaianas'y. Są super wygodne, mają grubszą podeszwę, niż dotychczasowe japonki, w których pomykałam, no i kupiłam je za 29zł (takie bardziej wypasione, ze zdobieniami i w ogóle). Moja praca wymaga ode mnie posiadania wygodnych japonek, bo nigdy nie sądziłam, że znajdę wytrzymałe. A tu proszę! Havaianas'y są wygodne i wytrzymałe. No a przy okazji to super pamiątka z Brazylii :)Drugim ekstra zakupem, który zrobiliśmy w Rio (pomijając torebki, o których pisałam Wam wcześniej), były te zrobione w... Aptece. Ale za to jakiej! Do pierwszej apteki w Brazylii trafiliśmy oczywiście przypadkiem. To teraz jedna z lokalizacji sieciowej drogerii Granado, ale samo wnętrze jest bardzo dobrze zachowane. Ponieważ był to okres przeświąteczny, kupiliśmy bombki na choinkę z tukanami i perfumy. Ja zdecydowałam się na paprykowo-pieprzowe (o dziwą są egzotycznie słodkie!), a Marcin o zapachu gin tonic. Są bardzo wydajne i zapach trzyma się długo - jak na prawdziwą perfumę przystało!
Bonus na koniec: Chrystus Odkupiciel na wzgórzu Corcovado - powodzenia z tym selfie
Na deser zostawiłam miejsce, które zna każdy przedszkolak. Pierwowzór Jezusa ze Świebodzina, czyli pomnik Chrystusa Odkupiciela - wizytówka Rio, jego symbol, perełka i w ogóle nr 1. Ech, jak się pewnie domyślacie, to najbardziej zatłoczone, przeludnione i głośne miejsce w całym Rio de Janeiro. Czy jest opcja, żeby dostać się tu przed tłumami? Tak, ale trekking trzeba by rozpocząć chyba jeszcze przed wschodem słońca. My zdecydowaliśmy się na typową drogę, czyli wyjazd kolejką.
Nie da się ukryć, że widok na miasto z góry jest piękny, ale ilość ludzi, która wpycha się w (dosłownie!) każdy kadr odbiera wiele uroku temu miejscu. Pokręciliśmy się chwilę, spróbowaliśmy zrobić jakieś sensowne zdjęcie i bardzo szybko uciekliśmy na dół, żeby zakończyć dzień na Głowie Cukru. I tam, mimo sporej ilości ludzi, podobało się nam o wiele bardziej.
Wskazówki praktyczne dotyczące pobytu i atrakcji w Rio de Janeiro
Taki nowy punkt wymyśłiłam, bo jest kilka rzeczy, które ułatwiają zdobywanie tych super doświadczeń. Wypunktuję, korzystajcie!
- Uber reklamuje się już na lotnisku i jest najtańszą formą poruszania się po mieście. Mają opcję podziału trasy przejazdu, więc czasem jedziesz naokoło i zabierasz kogoś po drodze, ale to sprawia, że jest bardzo, bardzo tanio. Zdarzało się nam przejechać pół miasta za 10 złotych. Dla porównania bilet na metro dla jednej osoby to 4,20.
- Warto wybierać knajpy i restauracje wg tripadvisora. To taka generalna zasada w sumie, jeśli lubicie dobrze zjeść, ale w Rio sprawdziło się jak nigdzie. Tylko raz poszliśmy "przypadkowo" i niestety zostawiłam prawie całe swoje danie, było paskudne :(
- Najlepszą lokalizacją na nocleg jest Copacabana, ale jeśli chcecie odpocząć, to warto podzielić sobie pobyt i chociaż na jedną/dwie noce wybrać się do Rio Panoramic. Serio, do tej pory wspominamy ten nocleg!
- W większości miejsc jednak trzeba płacić gotówką (chociaż są i takie zaskoczenia, jak terminale płatnicze w samochodowym serwisie rowerowym u dziadka!). Po wyjściu z hotelu pierwszego dnia zapytaliśmy pierwszą napotkaną osobę o kantor, a ta zaprowadziła nas do jubilera "za rogiem", który wymienił nam dolary na reale po bardzo korzystnym kursie. Kto pyta nie błądzi.
- Czy jest niebezpiecznie? Na szczęście się o tym nie przekonaliśmy. Dla bezpieczeństwa nie nosiliśmy żadnej biżuterii/zegarków (oprócz obrączek), a naszym jedynym plecakiem był szmaciany worek. Aparat wyjmowaliśmy tylko na chwilę, częściej korzystaliśmy z małego GoPro, trzymanego w ręce bez kija. W miejscach bardzo turystycznych śmiało możecie robić zdjęcia, ale zawsze powinniście mieć oczy dookoła głowy szeroko otwarte!
Kurczę, fajnie jest w tym Rio! Choć na początku zdecydowanie lepiej wspominałam Buenos Aires, te miasta są przecież zupełnie inne i każde ma swój urok. Rio jest szalone, upalne i może dostarczyć naprawdę wspaniałych przeżyć!
---
Spodobał Ci się ten post? Będzie mi miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo zostawisz komentarz :) Danie lajka nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę. Zapraszam Cię również na mój facebook'owy fanpage.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz