Londyn? Jakie wspomnienia z dzieciństwa? Przecież żadnych tanich linii wtedy nie było, a na krótkie wycieczki jeździłam z rodzicami na Słowację i do Czech. A jednak. Miałam 11 lat, gdy po raz pierwszy przyjechałam do Londynu, na fantastyczne angielskie wakacje.
Gdy pojechałam do Londynu na wielki bal, byłam zakręcona jak ruski termos. Ogranizacja, realizacja programu i zupełnie nowa grupa podopiecznych "do ogarnięcia" na miejscu to było nie lada wyzwanie. Wiedziałam jednak, że do Londynu jeszcze w marcu wrócę i będę miała okazję choć na chwilę się nim nacieszyć.
Tym razem przylecieliśmy do Londynu na konferencję do jednej z uczelni. O godzinie 14:00 dnia pierwszego rozpoczął się mój czas wolny - reszta ekipy poszła odsypiać nasz poranny lot, ja wyszłam na spacer. Olałam muzea i wielkie atrakcje, wybierając cel pewnie nikomu z Was nieznany, za to budzący moje wspomnienia z kategorii "Londyn mojego dzieciństwa". Pojechałam na Homefield Road.
Kupiłam całodniowy bilet na komunikację miejską (12,6 GBP) i wsiadłam w autobus, który zawiózł mnie na stację Hammersmith. To tu po raz pierwszy w życiu, 16 lat temu, robiłam zakupy w Primarku. To na Hammersmith w Sainsbury'm pierwszy raz kupiłam mrożoną pizzę. Ani trochę nie poznałam okolicy. Tylko Primark dalej stał tam, gdzie 16 lat temu.
Wsiadłam w metro, żeby zieloną linia przejechać jeszcze dwa przystanki. Stamford Brook. Znalazłam się w zupełnie nowym miejscu, choć kilkadziesiąt razy w życiu pokonałam trasę metro - Homfield Road 45. Odpaliłam Google Maps i ruszyłam zgodnie ze wskazówkami.
Stamford Brook: Homefiel Road 45
Ulica niby nic się nie zmieniła, choć ceglane domki jednorodzinne zostały wyremontowane i przybrały barwy pastelowe. Przespacerowałam się pod numer 45, gdzie kiedyś mieszkali znajomi mojej mamy. Polskie małżeństwo, które poznało się w czasie wojny (on był żołnierzem, ona pielęgniarką, która opatrywała jego rany, aż dożyli sędziwej starości - ponad 90 lat!) i to u nich byłyśmy z mamą w odwiedziny te kilkanaście lat temu. Niestety oboje już zmarli, a słuch po ich córce zaginął.
Doszłam się do końca ulicy i zebrało mnie trochę na wspomnienia, jakie to miałyśmy z mamą wtedy super wakacje. Zwiedziłyśmy chyba wszystkie możliwe muzea, pokazywała mi Londyn z taką pasją i zaangażowaniem, jak jaką staram się opowiadać Wam o Walencji. Spacerowałyśmy nad Tamizą, odwiedzałyśmy parki... Wzięło mi się na maksa na sentymenty, więc pomyślałam, że idę za ciosem i prześlę mamie tego dnia jeszcze kilka zdjęć.
Spacer nad Tamizą, Tower Bridge i Buckingham Palace
Najpierw pojechałam nad Tamizę. Kupiłam kawę na wynos i szłam przed siebie. Tu sobie usiadłam na ławce, tu zrobiłam zdjęcie. Obeszłam sobie Tower of London, cyknęłam fotkę Tower Bridge. A potem znowu wsiadłam w metro i podjechałam sobie pod Buckingham Palace. Przeszłam przez St Jame's Park i tak się w sumie powłóczyłam bez celu. Wiecie co? Super było. A jak się mama ze zdjęć ucieszyła... :)
Jeśli więc macie przesiadkę w Londynie, albo znaleźliście tanie bilety na weekend - lećcie! Może nie odwiedzicie wielu miejsc, ale w Londynie fajnie jest tak sobie po prostu wolno pospacerować i obserwować tych pędzących ludzi.
---
Spodobał Ci się ten post? Będzie mi miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo zostawisz komentarz :) Danie lajka nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę. Zapraszam Cię również na mój facebook'owy fanpage.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz