Jak trafiłam na bal do hotelu The Waldorf Hilton w Londynie?

Kto oglądał "Plotkarę", ręka w górę! A teraz, drogie panie, która z Was nie chciała choć raz poczuć się jak Blair Waldorf, albo Serena van der Woodsen, które na codzień zajmowały się... No właśnie, niczym innym, jak błyszczeniem w wielkim świecie? Piękne suknie, czerwone dywany, schłodzony szampan czekający przy wejściu... Bajka, nieprawdaż? W takiej oto scenerii, pośród pięknych kobiet w drogich sukniach i młodych mężczyzn przyodzianych w smokingi i muszki, spędziłam pewien marcowy wieczór na wielkim balu w Londynie.

(Nie)zwykła wycieczka do Londynu

Ja wiem, że nie powinno się zdradzać tajemnicy na początku, ale co mam Wam ściemniać - pojechałam na wyjazd służbowy.  Od zawsze mówiłam, że jeśli chodzi o pracę, to trzeba robić w życiu to, co się lubi. A ja bardzo lubię podróżować i bardzo lubiłam studiować za granicą. Tak się fantastycznie złożyło, że przy ostatnim projekcie w pracy mogłam połączyć jedno z drugim. 

Przez 4 dni zwiedzałam najlepsze uczelnie w UK (London School of Economics, King's College, a przede wszystkim Oxford!), miałam okazję przespacerować się po Londynie po kilkunastu(!) latach od pierwszej wizyty i zjeść tłuściutkie fish&chips. Głównym punktem programu był jednak nasz udział w LSE SU Polish Economic Forum i balu w londyńskim Hiltonie. 


Bal w The Waldorf Hilton Hotel w Londynie i inne "wielkie wyjścia"

Tutaj też nie ujawnię wielkiej tajemnicy - w balu mógł wziąć udział każdy, kto uczestniczył w Forum i miał odpowiednie zaproszenie. Potem szło już z górki. Wystarczyło ubrać się elegancką suknię, dołożyć make up, fryzurę, założyć szpilki i viola - wielki świat czekał otworem! 

Po czerwonym dywanie wkroczyliśmy z Łukaszem (to mój partner in crime w pracy, do której przyszliśmy zresztą tego samego dnia) do zjawiskowej sali Waldorfu i wypiliśmy toast za bieg naszej historii. Proszę się z tego nie śmiać - na pierwszej imprezie w ramach pracy spotkaliśmy się w warszawskich Hybrydach, więc Hilton w Londynie... Sami rozumiecie, no wymagał odpowiedniego toastu.


Wracając do balu i całego wydarzenia - tip top, najwyższa światowa klasa i w ogóle pełen profesjonalizm. Setki najlepszych studentów, wkrótce pewnie rekinów biznesu, miało doskonałą okazję do networkingu ze swoimi przyszłymi pracodawcami i autorytetami w branży. Ponieważ  ze mnie żaden ekonomista, zajęłam się obserwowaniem ludzi i myśli, które pojawiały się w mojej głowie. 

Wiecie co wymyśliłam? Wielki świat jest tak bardzo pociągający, że marzy o nim prawie każda mała dziewczynka. Sława, bogactwo, wielkie bale i imprezy w światowych stolicach mody, biznesu czy filmu. Mało która zdaje sobie sprawę, że w pewnym momencie bankiety i wielkie wyjścia przestają być wielkim "wow", a stają się jedynie przykrym obowiązkiem.  A te wszystkie relacje, które widzimy w kolorowych pismach i na portalach plotkarskich są jedynie kreacją szczęścia, wielkiego sukcesu i robienia ważnych rzeczy.

Prawda jest taka, że każdy przychodzi zjeść pieczonego łososia, czy sushi i napić się wina.

You know you love me, xoxo <3
---
Spodobał Ci się ten post? Będzie mi  miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo  zostawisz komentarz :) Danie lajka nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę.  Zapraszam Cię również na mój facebook'owy fanpage.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz