Weekend w Atenach zaplanować powinien każdy, kto ma ochotę oderwać się trochę od szarości dnia codziennego, spędzić spokojny, choć aktywny weekend w słońcu (lub czasem deszczu), dobrze się bawić, odpocząć i pysznie zjeść. Do tego polecam wynająć rower i tak oto powstanie przepis na weekend idealny!
Ateny dwukrotnie były moim kilkugodzinnym przystankiem w podróży. Najpierw 8h przesiadki na Cypr, rok temu długa przesiadka do Iranu. Za każdym razem było ok, ale niczym szczególnym stolica Grecji mnie nie ujęła. Dlatego raczej sceptycznie podeszłam do pomysłu weekendu w Atenach. Przekonała mnie jednak niska cena za bilety lotnicze (kupione z tygodniowym wyprzedzeniem) i słoneczna prognoza pogody. Wiecie co? Chyba nigdy żadne miasto mnie aż tak pozytywnie nie zaskoczyło!
>>Przeczytaj też: 7 rzeczy, które musisz zrobić w Atenach<<
Ateny na rowerze
Gdy tylko zdecydowaliśmy się spędzić weekend w Atenach, pomyślałam, że dobrze będzie to zrobić trochę inaczej. Nie chcieliśmy chodzić po muzeach, tylko cieszyć się słońcem, winem i pysznym jedzeniem. Szczególnie chodziło o witaminkę D, której o tej porze roku już baaardzo brakuje. Jak na złość, kilka dni przed wylotem okazało się, że w sobotę będzie padać. To jednak nie zraziło mnie przed realizacją pomysłu - "ogarnijmy rowery"!
Jeśli byliście w Atenach to wiecie, że to trochę szalony pomysł, bo stolica Grecji płaska nie jest, co więcej, na próżno szukać w niej ścieżek rowerowych. Żeby jednak połączyć przyjemność z jazdy na rowerze z tym trudnym terenem, wystarczy wynająć rower elektryczny. Simple as that!
Wypożyczalni z rowerami elektrycznymi jest kilka, jednak zależało mi na takiej, w której po prostu będziemy mogli pożyczyć rowery, bez konieczności wybierania się na zorganizowaną wycieczkę. W przypadku planu intensywnego zwiedzania taka forma może być bardzo ciekawa, jednak nam chodziło głównie o to, żeby pojechać nad morze i nie być od nikogo zależnym. Wybór padł na wypożyczalnię Solebike i tam też, w sobotni poranek, rozpoczęliśmy naszą ateńską przygodę rowerową.
Na południe od Pireusu rozciąga się przyjemny deptak i całkiem niezła plaża, a do tego można tam dojechać ścieżką rowerową! Dlatego bez zastanowienia pojechaliśmy zgodnie z poleceniem Kostasa i po chwili wskoczyliśmy na drogę dla rowerów. Te kilka kilometrów nad morze wiodły przez dzielnice, które nieco przypominały nam Walencję. Był nawet wyschnięty kanał z mostkami, który wyglądał jak zaniedbana, młodsza (i bardzo zaniedbana) siostra ogrodów Turii!
Wypożyczalni z rowerami elektrycznymi jest kilka, jednak zależało mi na takiej, w której po prostu będziemy mogli pożyczyć rowery, bez konieczności wybierania się na zorganizowaną wycieczkę. W przypadku planu intensywnego zwiedzania taka forma może być bardzo ciekawa, jednak nam chodziło głównie o to, żeby pojechać nad morze i nie być od nikogo zależnym. Wybór padł na wypożyczalnię Solebike i tam też, w sobotni poranek, rozpoczęliśmy naszą ateńską przygodę rowerową.
Rowerem do Pireusu? Mam lepszy pomysł!
W Atenach miało padać. Na szczęście sobotni poranek - choć pochmurny - był bardzo przyjemny. Spacer z hotelu, w którym mieszkaliśmy, do wypożyczalni był bardziej niż udany: nie spotkaliśmy zbyt wielu turystów, a deptak pod Akropolem był wręcz opustoszały. W cerkwiach odbywały się nabożeństwa, a przed świątyniami wierni pałaszowali coś na kształt muesli z jogurtem (jeśli ktoś z Was wie, co to mogło być za święto i co takiego jedli, koniecznie dajcie mi znać!). Tak sobie spacerowaliśmy, aż nieopodal Muzeum Akropolu zawitaliśmy do Solebike. Szybka instrukcja obsługi, przepisy bezpieczeństwa, depozyt i ochoczo chcieliśmy ruszać do Pierusu. Jak to dobrze, że Kostas, właściciel wypożyczalni, zapytał nas o plany! Okazuje się, że droga do Pireusu jest raczej niebezpieczna, a w samym Pierusie nie nacieszymy się widokiem ładnej plaży, ani morza. Jaki cel mogliśmy więc obrać?Na południe od Pireusu rozciąga się przyjemny deptak i całkiem niezła plaża, a do tego można tam dojechać ścieżką rowerową! Dlatego bez zastanowienia pojechaliśmy zgodnie z poleceniem Kostasa i po chwili wskoczyliśmy na drogę dla rowerów. Te kilka kilometrów nad morze wiodły przez dzielnice, które nieco przypominały nam Walencję. Był nawet wyschnięty kanał z mostkami, który wyglądał jak zaniedbana, młodsza (i bardzo zaniedbana) siostra ogrodów Turii!
Gdy w Atenach, na tym elektrycznym rowerze, złapie Cię deszcz...
W końcu się rozpadało. Staliśmy sobie w porcie niedaleko Palaio Faliro i już wiedzieliśmy, że pora szukać schronienia. Na szczęście Marcin szybko znalazł mocno polecaną knajpkę, więc W TE PĘDY, na pełnym rowerowym gazie (ze wzmocnieniem elektrycznym) pognaliśmy do wyznaczonego celu. Powiem Wam, znaleźliśmy miejsce doskonałe - restaurację Edem. W sezonie musi tam być gwarno, jednak w to sobotnie popołudnie restauracja wypełniona była jedynie przez Greków. Usiedliśmy sobie w ciepłełku, za oknem rozciągał się widok na plażę i morze, a na stół kolejno wjeżdżały: wino, sałatka grecka, wielki kalmar nadziewany greckim serem i pomidorami i musaka. Do tego pyszny, świeży chleb i wspaniała oliwa!
Za oknem na zmianę padało i przestawało, a my suszyliśmy się w środku rozkoszując pysznym jedzeniem. Czekaliśmy też, aż wyschną nasze przemoczone jeansy. Jak już napełniliśmy żołądki i przestało padać, obraliśmy kierunek: Ateny. Niestety po chwili przyszła kolejna ulewa i najpierw chowaliśmy się w przejściu podziemnym, a potem w kawiarnii, oglądając skoki narciarskie i dopingując naszych na olimpiadzie. W sumie to ten deszcz nie był taki zły - kawa za to świetna!
Ateny nocą - bolączka rowerzystów
Powrót do Aten okazał się być nie lada wyzwaniem, szczególnie dla Marcina. Wilgoć doprowadziła jego rower do szału i przez jakieś 2h nie działało mu wspomaganie. Tak, akurat w drodze powrotnej, kiedy przez chwilę trzeba było pedałować ostro pod górę. Koniecznie chcieliśmy dojechać do sporego zielonego punktu na mapie, który okazał się być piękną, Świątynią Zeusa Olimpijskiego. A ponieważ było już ciemno, zaprezentowała się nam w cudownie podświetlonej wersji. Potem podjechaliśmy jeszcze zobaczyć Zappeion, a na koniec zdecydowaliśmy się jeszcze przejechać przez centrum miasta, w tym przez plac Monastiriaki. Szybko jednak uciekliśmy od gwarnych tłumów i uznaliśmy, że w te miejsca wrócimy za chwilę spacerem.
Powiem Wam jednak, że powrót do centrum był małym koszmarkiem. Jechaliśmy wąskim chodnikiem, bo po greckich ulicach jeżdżą sami samochodowi wariaci. Potem chodnik był szerszy, to znowu co chwilę jakieś rozjazdy i skrzyżowania. Tu się poślizgnęłam, tutaj wjechałoby auto - nic przyjemnego. Dlatego myślę sobie, że rower to doskonały pomysł, jeśli chcecie wyjechać za miasto i nacieszyć się nadmorską scenerią. Wtedy nawet deszcze nie będzie Wam przeszkadzał!
Jeśli zdecydujecie się na wynajęcie roweru w Atenach, koniecznie pojedźcie nad morze. Trasa rowerowa biegnie wybrzeżem na południe od Pireusu i jest bardzo malownicza. Skoro podobało mi się nawet w deszczu, to pomyślcie, jak pięknie musi być w słoneczny dzień! A gdy taką nadmorską wycieczkę połączycie z kolejnym, słonecznym dniem w samym mieście, otrzymacie przepis na wspaniały weekend, który da Wam prawdziwą namiastkę wakacji i skutecznie naładuje Wasze akumulatory!
Za wypożyczenie rowerów dziękujemy Solebike.
---
Spodobał Ci się ten post? Będzie mi miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo zostawisz komentarz :) Danie lajka nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę. Zapraszam Cię również na mój facebook'owy fanpage.
Spodobał Ci się ten post? Będzie mi miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo zostawisz komentarz :) Danie lajka nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę. Zapraszam Cię również na mój facebook'owy fanpage.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz