Hawana, stolica Kuby. Rozgrzana do czerwoności, choć kolorów serwuje całą paletę. Roztańczona, rozśpiewana, zupełnie jak na filmach. Ale Hawana ma też swoje drugie oblicze, pełne codziennego smutku i biedy. I nadziei, że w końcu nadejdzie lepsze jutro.
Hawana, którą poznaje turysta
Hawana dla zwiedzających zwykle wygląda tak samo: najpierw spacer po Habana Vieja, czyli Starej Hawanie. Droga wiedzie przez Plaza de Armas, czyli Plac Zbrojarzy, gdzie kupić można oryginalne, stare tablice rejestracyjne i niesamowite perełki książkowe. Dalej mamy La Plaza de San Francisco de Asis, czyli Plac św. Franciszka z Asyżu. Najbardziej znany, to oczywiście Plaza Vieja, gdzie ubrane w tradycyjne stroje Kubanki pozują do zdjęć za dolara. W końcu mamy Plac Katedralny, czyli Plaza Cathedral, z dumnie wznoszącą się katedrą.
Dalej w planie odwiedza się Hotel Ambos Mundos, w którym to swego czasu bywał Hemingway, jak i zagląda się do baru La Floridita i Bodega del Medio, w której tenże pijał daiquiri i mojito. Na tarasie tego pierwszego serwują powolutku obiad, po czym nadchodzi czas na szaloną przejażdżkę kolorowym, starymi samochodami. Jest to fenomenalna atrakcja, która i we mnie wzbudziła ogromną ekscytację! Malecon, trochę Hawany współczesnej, aż docieramy na Plac Rewolucji. Przejażdżka ma swój finał pod Hotel Nacional i... To by było na tyle. Czas leci nieubłaganie, jeden dzień pozostawia jedynie niedosyt i poczucie, że liznęło się zaledwie przystawkę, a to co najlepsze, pozostało gdzieś w oddali.
Widok z tarasu hotelu Ambos Mundos |
Hawana, którą zapamiętam na zawsze
Zwiedzanie Hawany może wyglądać jednak zupełnie inaczej. Uwielbiam ten moment, gdy grupa dostaje magiczne pół godziny (czasem i całą godzinę!) wolnego. Wtedy i ja mam "wolne", więc najczęściej odwracam się na pięcie i idę zupełnie gdzieś indziej. Czasami nie trafiam na nic ciekawego, tylko błąkam się po okolicy, ale czasami zobaczę coś, co przekracza wręcz moje wyobrażenia. Tak było w Hawanie, w której toczyło się normalne życie.
Od jednego z głównych placów Starej Hawany, tę drugą - choć niby wciąż tę samą - dzieliły zaledwie dwie ulice. Tam czekał zupełnie inny świat. Brudne ulice, rozklekotane samochody i Kubańczycy. Najpierw nieco podejrzliwi, ale po pierwszym uśmiechu i kilku słowach usłyszanych w swoim języku - szalenie serdeczni i uśmiechnięci. Spragnieni chwili rozmowy i dobrego słowa. Zeszytu. Mleka w proszku dla dziecka, bo dla nich przydział się już skończył. Spragnieni lepszego świata. Pełni nadziei, że "lepsze jutro" czeka tuż za rogiem.
Kilka dni po moim pobycie na Kubie zmarł Fidel Castro. Czy dla Kubańczyków "lepsze jutro" jest zatem już blisko?
Przeczytaj też: Cardenas - kubańskie życie bez lukru
---
Spodobał Ci się ten post? Będzie mi miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo zostawisz komentarz :) Danie lajka nic Cię nie kosztuje, a dla mnie to znak, że doceniasz moją pracę. Zapraszam Cię również na mój facebook'owy fanpage.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz