Kiedy minął ten rok? Nie mogę uwierzyć, że to już trzecie podsumowanie, które publikuję na blogu. Nie mogę uwierzyć, jak szybko rośnie liczba i częstotliwość moich wyjazdów i podróży. Nie mogę też uwierzyć w historie, które zdążyły się w międzyczasie zadziać. Przecieram oczy ze zdumienia i myślę sobie - życie usłane jest różami. Choć te róże mają czasem potworne kolce i tak jestem wielką szczęściarą!
Koniec studiów, praca i klasyczne dorosłe życie. Albo nie.
Niby byłam gotowa na to, że życie mnie zaskoczy, ale rok 2015 rysował się w mojej głowie jako jedna wielka niewiadoma. Byłam na piątym roku studiów, więc jedynym tegorocznym pewnikiem było ich zakończenie. W kwestii podróżowania wszystko kręciło się wokół styczniowego wyjazdu do Dubaju i na tym kończyły się moje tegoroczne plany. Ale wiecie, jak to jest z planami... W lutym, w ostatniej możliwej chwili, zdecydowałam się wziąć urlop studencki, bo czułam, że status studenta może mi się jeszcze przydać - pomyślałam, że może na przykład wyjadę na jakieś stypendium, chociażby na praktyki Erasmus. Jak wiecie nie pojechałam, za to studia jednak skończyłam, a urlop każe mi tylko czekać z obroną (jak się domyślacie, zostanie panią magister to punkt obowiązkowy do zrealizowania w roku 2016 - i to akurat jest plan do wykonania, bez żadnego ALE).
Na wiosnę przez chwilę postanowiłam popracować "w zawodzie", za biurkiem, w małej, nudnej firmie zajmującą się corporate wellness. Wytrzymałam zaledwie nieco ponad dwa tygodnie. Z radością zaniosłam szefowi wypowiedzenie i tego samego dnia rozpoczęła się moja przygoda z obecną pracą. Przypadek? Nie sądzę. Z ogromnym entuzjazmem, już w trakcie zajęć na studiach, zaczęłam najlepszą pracę na świecie, więc od maja czekałam tylko, aż skończy się faktyczne studiowanie i będę mogła wyjeżdżać bez ograniczeń. Od tego czasu wszystkie moje tegoroczne wyjazdy były już zawodowe. Cypr, Rodos czy ukochana Hiszpania stały się moim miejscem pracy. Spełniło się jedno z moich największych marzeń i to z tych, o których nigdy nie przypuszczałam, że mogą się spełnić.
Podróżnicze cyferki, czyli #12nowychmiejsc
Lekarstwem na depresję po Erasmusie miało być jeżdżenie, więc na początku tego roku wymyśliłam sobie sposób na samodyscyplinę - tak powstał plan #12nowychmiejsc. Założenie było proste - raz w miesiącu odwiedzam miejsce poza Żywcem i Krakowem. Nie sądziłam, że tak często będę np. w Warszawie, co w pewnym momencie chyba przestało się już liczyć jako nowość, ale zgodnie z postanowieniami spełniało założenia (pełną listę odwiedzonych przeze mnie miejsc z linkami do postów możecie znaleźć tutaj). Do maja szło mi całkiem nieźle (wyjazd do Kopenhagi na 48h w środku tygodnia nie był niczym nadzwyczajnym), a później to już praca pozwoliła mi zrealizować założony plan aż w kilkudziesięciu procentach. Nie musiałam martwić się o wyjazdy, bo zawsze coś było na horyzoncie.
Nie spodziewałam się, że ten pomysł narzuci mi aż taką dyscyplinę. Poważnie, to była najlepsza motywacja do działania. Po erasmusowych smutkach nie ma już śladu! :) Są tylko same fantastyczne wspomnienia i wciąż powiększający się głód wyjazdowy.
Udało się! W 2015 roku poznałam więcej niż 12 nowych miejsc i przynajmniej raz w miesiącu ruszyłam się poza Żywiec i Kraków. Były wyjazdy dalekie i egzotyczne, jak i pobliskie wyjścia w góry. Plan w pełni zrealizowany!
- Tylko samolotem pokonałam 32000 kilometrów. Do tego dochodzi droga lądowa w ich liczbie ponad 8 tysięcy, co daje ponad 40 000 km w ciągu roku! Udałoby się okrążyć kulę ziemską!
- Odbyłam 16 lotów samolotem
- Odwiedziłam 12 krajów, czyli wzorowo - jeden w miesiącu ;)
- Trafiłam na swojej drodze na niezliczoną ilość niesamowitych ludzi. Nie wyrażą tego żadne słowa, ani tym bardziej żadne cyferki.
Największa radość to drugi człowiek
Erasmus
nauczył mnie ogromnej otwartości i jeszcze większej ciekawości drugiego
człowieka. Po powrocie przygasło to wraz z moją chęcią aktywnego życia, ale postanowiłam wziąć się w
garść, żeby to życie przestało mi przeciekać przez palce. A wszystko
zaczęło się od - nieraz już wspominanej na blogu - Magdy,
z którą wybrałam się na galę Bloga Roku 2014. Tam przełamałam pierwsze
lody w poznawaniu "ludzi z internetów", a potem... Jakoś już poszło. Pojechałam do Cieszyna,
gdzie poznałam kilkadziesiąt fantastycznych blogerów podróżniczych i
stwierdziłam, że teraz to nie ma mowy żebym przestała prowadzić bloga (po Dubaju to już na sto procent miałam go zamykać). Za każdym razem, gdy dzięki blogowi poznaję nowych ludzi (a poznaję ich mnóstwo i to nie tylko blogerów) myślę sobie, że to najfajniejsza sprawa w tym całym blogowaniu :)
Idąc tym tropem, dochodzimy do punktu ostatniego, którym jesteście WY. Jest Was tu kilkukrotnie więcej niż przed rokiem, co jest dla mnie ogromną radością i wielką nagrodą za czas i zaangażowanie, który przeznaczam na prowadzenie bloga. Przybywa Was na blogu, na Facebooku, Instagramie i w innych mediach społecznościowych. Coraz częściej macie odwagę napisać, albo skomentować coś tutaj, na Facebooku, czy odezwać się na Snapczacie. I za to z całego serca Wam dziękuję. Bo poznając Was (tak, właśnie w tych komentarzach i wiadomościach), dużo łatwiej i przyjemnie mi się dla Was pisze. Sami chyba wiecie, że dialog fajniejszy jest niż monolog :)
To był bardzo dobry rok. Zaskakujący, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji i ogromnych możliwości i szans, jakie dało mi życie. Wymagał ode mnie gigantycznej odwagi, otwartości i podjęcia kilku ważnych decyzji. Dlatego wcale nie jest mi smutno, że wciąż jestem studentką, że nie mam etatowej pracy w korporacji i że znowu mieszkam w górach (to jest przecież superowe!). I właśnie dlatego, że życie znów potoczyło się inaczej, niż sobie myślałam, wszystko co przede mną pozostaje w sferze marzeń. Pod choinkę dostałam takie prezenty (każdy od innej osoby), jakby Ktoś chciał mi podpowiedzieć, co może się wkrótce wydarzyć, ale boję się głośno o tych marzeniach mówić. Za realizację innych wzięłam się już teraz. Tylko w kwestii planowania moja postawa nie zmienia się ani trochę.
Plany są od tego, żeby je zmieniać. Grunt to otwartość na to, co wspaniałego może przynieść Ci życie!
Na nadchodzący 2016 rok życzę Wam właśnie takiej otwartości i odwagi, żeby czasem zdecydować się na coś, co życie podsunęło Wam pod nos, choć ani trochę nie było to przez Was planowane.
Za zdjęcia dziękuję mojej niemożliwie uzdolnionej siostrze Aleksandrze.
---
Spodobał Ci się ten post?
Będzie mi miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo zostawisz komentarz :) Zapraszam Cię również na facebook'owy fanpage!
Postaram się o wejściówki na Galę również w przyszłym roku! :-)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w 2016 - trzymam kciuki za kolejne podróże, uwielbiam czytać Twoje zapiski, to trochę tak, jakbym sama gdzieś wyruszyła... Ściskam mocno!!!
Bardzo fajny inspirujacy wpis :-) Trzymam kciuki żeby udalo Ci sie zrealizować przyszloroczne plany!
OdpowiedzUsuńUważaj o czym marzysz... bo lubi się spełniać! :) Pasuje tu jak ulał!
OdpowiedzUsuńI udanej lektury "Lalek" cudownej książki o przepięknym ale tez i trudnym kraju...
Do zobaczenia na "Zakładzie", blogerzy zawsze jak wiesz są mile widziani :)
Dziękuję! Dużo inspiracji w Nowym Roku! :)
OdpowiedzUsuńOj, masz rację z tymi marzeniami! A ja wciąż mam odwagę marzyć... ;)
OdpowiedzUsuńDzięki!
Świetne podsumowanie całego roku, podróży, wyjazdów, szukania pracy. Masz tego na koncie! ;) Żeby się darzyło! I udanego dzisiaj wyjazdu do Cieszyna;-))))
OdpowiedzUsuńJa również gratuluję! To tylko potwierdza stwierdzenie, że jak się marzy bardzo bardzo.. to się spełnia:)
OdpowiedzUsuńBardzo ci zazdroszczę, że możesz pracować z tym co kochasz najbardziej. Życzę powodzenia i pozytywnej realizacji planów w 2016!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia Natalia! O podsumowaniu nie wspomnę <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to zdjęcie z walizką!
OdpowiedzUsuńGenialne zdjęcia, naprawdę masz uzdolnioną siostrę! Ależ fajny rok miałyśmy :) Też właśnie napisałam podsumowanie i jestem bardzo zadowolona. Oby tak dalej! A tej Twojej pracy to Ci zazdroszczę! Nie szukają kogoś do pomocy? Może chcesz mieć asystentkę? :P No i oczywiście w 2016 roku obie będziemy magistrami, ot co! Szczęśliwości!
OdpowiedzUsuńDziękuję! To był faktycznie dobry rok. Jak tak sobie sama czytam to co napisałam, to szeroko się uśmiecham :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z Karoliną z cieszyńskiej ziemi!
Zdecydowanie tak. Trzeba tylko trochę nad tym popracować :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie :) Życie jest piękne, wystarczy tylko odpowiednio na nie patrzeć!
OdpowiedzUsuńDziękuję z imieniu mojej fantastycznej Siostry! Miałyśmy dobry dzień pełen pomysłów :)
OdpowiedzUsuńJak tylko będę wiedziała o poszukiwaniach pracownika, niezwłocznie dam Ci znać! Dziękuję pięknie i życzę Ci dalszego entuzjazmu i takiej radości życia! :) Niech 2016 będzie równie wspaniały :D
OdpowiedzUsuńja jak zwykle mam "plecy" i zaległości. 2015 rok już się kończy, a moje podsumowanie daleko w lesie więc powoli przychodzi mi myśl do głowy, że może tradycyjnie w tym roku też nie będę robił żadnego podsumowania? Czas pokaże.
OdpowiedzUsuńJednak jako umysł analityczny lubię cyferki, zestawienia i raporciki więc czytając Twoje mam ogromną ochotę sprawdzić swoje. Może coś z tego wyjdzie.
Trzymaj się.