Czas pędzi nieubłaganie, wakacje w Andaluzji się kończą, a wciąż zostało Ci jeszcze tyyyyle do zobaczenia? Powiem Ci coś: do Andaluzji i tak będziesz chciał wrócić! Jeśli spędzasz więc jeszcze choć jeden dzień w tym regionie Hiszpanii, zrób sobie wypad do sąsiedniej... Anglii. Tylko nie zdziw się, że będzie słonecznie i trochę egzotycznie, a ludzie mówić będą tak samo po angielsku jak i po Hiszpańsku. Gibraltar to małpy, czerwone budki telefoniczne, angielskie puby i hiszpańskie zamiłowanie do świętowania!
Jeden dzień zupełnie wystarczy, żeby zobaczyć to co najważniejsze i obiecuję, że wcale nie będziesz musiał biegać z wywieszonym jęzorem i odhaczać miejsca "must see". Zapewniam Cię, że te strategiczne 6,55km2 powierzchni to doskonały pomysł właśnie na jednodniowy, spokojny "Gibraltarbreak". Bo warte uwagi jest tam coś więcej, niż tylko wypatrywane przez wszystkich magoty gibraltarskie! Dzień warto sobie podzielić na dwie części: zwiedzanie miasta i spacer na Upper Rock. Proponuję zacząć od tego drugiego.
Gibraltar Rock w trzech wersjach
Pamiętam, gdy zobaczyłam ten widok po raz pierwszy, zaparło mi dech w piersiach! Jechaliśmy samochodem i nagle z wody wynurzyła się monumentalna, wielka, dostojna skała. Góra. Wyspa? Gibraltar.
Wiedzieliśmy, że chcemy wejść na sam szczyt. Choć był koniec czerwca, żar lał się z nieba, wybraliśmy nieco ponad godzinną widokową trasę na szczyt skały gibraltarskiej. Podczas tamtej wizyty prawie cały dzień poświęciliśmy właśnie na to (choć można to było zrobić zdecydowanie szybciej, nawet się nie spiesząc). Głównym celem wyjazdu były wtedy oczywiście małpy. Całą historię możecie przeczytać TUTAJ.
Zwolnij - małpy grasują! |
Na skałę można się też dostać inaczej! Gdy byłam tu na początku września, grupa miała wykupioną wycieczkę busami. I tak w 22-osobowych blaszakach na kółkach ruszyliśmy w drogę. Pierwsze kierowca zabrał nas z centrum miasta do Europa Point, gdzie znajduje się pomnik upamiętniający katastrofę samolotu gen. Sikorskiego i skąd rozpościerał się widok na Afrykę oraz monumentalną skałę gibraltarską Upper Rock. Drugim punktem programu był wyjazd do poziomu 2/3 wysokości skały, gdzie można spotkać już pierwsze małpy! Te jak zwykle były łaskawe i pięknie pozowały do zdjęć :) Odwiedziliśmy też Jaskinię św. Michała, która w czasie II Wojny Światowej miała służyć za szpital, a dziś jest salą koncertową. Niby robi wrażenie, ale chyba robiłaby większe, gdyby była jednak naturalna, a nie przepełniona światami i iluminacjami. Na koniec kierowca zjechał drugą stroną skały i odwiózł nas na parking.
Dla tych, którzy nie mogą sobie pozwolić na długi i chwilami wymagający spacer, jest to opcja warta rozważenia. Ja jednak zdecydowanie przyjemniej wspominam spokojną pieszą wędrówkę na sam szczyt i tę wersję gorąco Wam polecam!
Na Upper Rock można też wjechać kolejką, ale ten wariant jest uważam zupełnie bez sensu. Omija się wtedy jedno z małpich miejsc, ale przede wszystkim traci się radość z obcowania z tamtejszą naturą i cudnymi widokami z samej drogi - to zapewnia tylko spacer :)
Europa Point |
Na Upper Rock można też wjechać kolejką, ale ten wariant jest uważam zupełnie bez sensu. Omija się wtedy jedno z małpich miejsc, ale przede wszystkim traci się radość z obcowania z tamtejszą naturą i cudnymi widokami z samej drogi - to zapewnia tylko spacer :)
Zakupy i piwo w angielskim pubie na Main Street
Nowa część miasta jest mocno angielska. Architektura, ulice, puby i ten charakterystyczny słyszalny na każdym kroku brytyjski akcent, który jednak mocno miesza się z językiem hiszpańskim. Tylko pogoda trochę inna - zamiast deszczu słońce, zamiast chmur przyjemny wietrzyk! Ale do rzeczy. Gdy już zakończy się czas obcowania z gibraltarską fauną i florą, należy koniecznie wybrać się na spacer do centrum miasta. Centrum nowego miasta to w tym przypadku głównie Main Street, która prowadzi aż do Casemates Square, czyli czegoś na kształt rynku, albo głównego placu. Gdy pójdziemy natomiast w drugim kierunku, dotrzemy m.in. do Cmentarza Trafalgarskiego, który swym spokojem i trochę filmowym wizerunkiem zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Zdjęcie zupełnie nie oddaje tego klimatu.
W zasadzie prawie wszystkie atrakcje i zabytki znajdują się przy Main Street: Pałac Gubernatora, Anglikańska Katedra św. Trójcy, Katolicka Katedra Najświętszej Maryi Panny, czy Kaplica Królewska. Są też muzea i ogród botaniczny, ale nie zwiedzałam żadnego, więc nie mogę Wam w tej kwestii niczego polecić. No i zakupy, bezcłowe! Ceny nie powalają tak, jak ponoć kiedyś, ale perfumy wciąż wychodzą taniej niż po drugiej stronie granicy.
Zastanawiacie się pewnie, co to za chorągiewki i dekoracje, którymi udekorowany jest Gibraltar? Otóż tym razem byłam tam w przeddzień wielkiego narodowego święta, które obchodzą 10 września. Okazja? Uczczenie wyników referendum, w którym mieszkańcy Gibraltaru zdecydowali się zostać pod opieką Królowej Brytyjskiej i nie oddali się władzy hiszpańskiej.
W zasadzie jest tylko jedno miejsce, którego (mimo dwóch wizyt) jeszcze nie widziałam, a chyba jest czego żałować - Marina Ocean Villa. Ale - oprócz małp - coś przecież musi zostać na "kolejny raz".
Wygląda na to, że i w mieście się pojawiają :) |
W zasadzie prawie wszystkie atrakcje i zabytki znajdują się przy Main Street: Pałac Gubernatora, Anglikańska Katedra św. Trójcy, Katolicka Katedra Najświętszej Maryi Panny, czy Kaplica Królewska. Są też muzea i ogród botaniczny, ale nie zwiedzałam żadnego, więc nie mogę Wam w tej kwestii niczego polecić. No i zakupy, bezcłowe! Ceny nie powalają tak, jak ponoć kiedyś, ale perfumy wciąż wychodzą taniej niż po drugiej stronie granicy.
Zastanawiacie się pewnie, co to za chorągiewki i dekoracje, którymi udekorowany jest Gibraltar? Otóż tym razem byłam tam w przeddzień wielkiego narodowego święta, które obchodzą 10 września. Okazja? Uczczenie wyników referendum, w którym mieszkańcy Gibraltaru zdecydowali się zostać pod opieką Królowej Brytyjskiej i nie oddali się władzy hiszpańskiej.
W zasadzie jest tylko jedno miejsce, którego (mimo dwóch wizyt) jeszcze nie widziałam, a chyba jest czego żałować - Marina Ocean Villa. Ale - oprócz małp - coś przecież musi zostać na "kolejny raz".
---
Spodobał Ci się ten post?
Będzie mi miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo zostawisz komentarz :)
Zapraszam Cię również na facebook'owy fanpage!
Zapraszam Cię również na facebook'owy fanpage!
pięknie, tylko jak ja nie lubię tych małp... ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Gibraltar i chętnie bym tam wróciła, bo już ponad 5 lat minęło... Aż z Portimao w Portugalii tam pojechałam, tak bardzo chciałam zobaczyć to miejsce :)
OdpowiedzUsuńBylismy, wspaniałe miejsce :) Chociaz te małpy były lekko odpychające :)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie, aczkolwiek jeszcze tam nie byliśmy. Natomiast uwielbiam małpy i choćby dla nich kiedyś się tam wybiorę :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite są te małpy, a zwłaszcza ta karmiąca maluszka na ostatnim zdjęciu! Mieliśmy tam być za jakieś 2 tygodnie ale chyba tym razem nici z wyjazdu i Gibraltar przejdzie nam koło nosa :(
OdpowiedzUsuńBardzo chcialabym tam kiedys pojechac... Fascynuje mnie i miejsce na mapie, i historia tego zakatka. A widoki to juz w ogole!
OdpowiedzUsuńDlaczego?
OdpowiedzUsuńJa niespodziewanie wróciłam i przy kolejnej okazji znów wpadnę! :)
OdpowiedzUsuńAle dlaczego? Są słodkie!
OdpowiedzUsuńTo koniecznie zaplanujcie, bo interesujące miejsce :)
OdpowiedzUsuńAj, szkoda :( Fakt, udało mi się przyłapać mamę na karmieniu, to jedno z najsłodszych zdjęć jakie udało mi się zrobić :)
OdpowiedzUsuńMiejsce zdecydowanie warte odwiedzenia! ;)
OdpowiedzUsuńza dużo ich spotykałam w różnych zakątkach świata i z obserwacji nie dziwi mnie powiedzenie "wredna małpa" ale przyznaje że są fotogeniczne :D
OdpowiedzUsuń