Zalet mieszkania z obcokrajowcami jest mnóstwo, jednak największym plusem mieszkania z Luisem było zdecydowanie wspólne gotowanie. Nie jestem w stanie zliczyć ilości posiłków, które przygotował on dla mnie przez 4 miesiące wspólnego mieszkania, cudownych smaków, które za każdym razem rozpieszczały moje podniebienie, a także ilości Miley Cyrus i amerykańskich kolęd, które leciały z głośników w trakcie naszego wspólnego krzątania się w kuchni (tak, Luis wybitnie upodobał sobie takie klimaty muzyczne i tylko wtedy budził się jego kulinarny talent). Zupy, obiadki, deserki. Guacamole, burrito, tacos, fajitas, enchiladas, quesadilas, czy lizaki z koziego mleka. Pokochałam kuchnię meksykańską na zabój, choć najbardziej upodobałam sobie... kurczaka.
Ile gospodyń w Meksyku, tyle przepisów na mole. A mole, to sos z gorzkiej czekolady i mieszanki kilkudziesięciu przypraw. Pikantny, wręcz piekielnie ostry! Oryginalnie podawany z indykiem, Luis jednak zwykle wybierał kurczaka. I tu znowu mamy różne opcje - czasem smażył go w kawałkach, czasem gotował i podawał poszarpanego z sosem, a czasami piekł w folii w piekarniku. W Polsce nie ma możliwości przygotowania prawdziwego mole, no chyba, że ktoś z Meksyku przyśle Wam w paczuszce specjalną bazę do sosu, którą należy tylko rozrobić z wodą (ew. słodką śmietanką).
Można oczywiście próbować skompletować sobie te wszystkie przyprawy, przeróżne papryczki chili i kombinować w nieskończoność, ale można też przeczytać poniższy - banalnie prosty - przepis, który stworzyłam z tego co mamy w Polsce. Dziś serwuję inspirowane meksykiem mole, w polskiej, autorskiej wersji!
Składniki (dla 4 osób):
3 piersi z kurczaka
1,5 tabliczki gorzkiej czekolady (min. 70% kakao)
3 pomarańcze
Przyprawy: chili, słodka papryka, curry, cynamon, gałka muszkatołowa, kardamon
pieprz czarny, zielony, czosnkowy
sól
oliwa z oliwek
oliwa z oliwek
Instrukcja krok po kroku:
1. Piersi czyścimy, myjemy, osuszamy i kroimy w średniej wielkości kawałki (pierś na 6-8 kawałków, taka duża kostka).
2. Do metalowej miski wkładamy połamaną czekoladę i rozpuszczamy w kąpieli wodnej.
3. Wyciskamy sok z 2 pomarańczy (trzeci do dekoracji, chyba, że zaistnieje potrzeba z punktu 4).
4. Do roztopionej czekolady wlewamy powoli sok (najlepiej przez sitko, żeby czekolada pozostała gładka) i mieszamy. Na początku zrobi się nam twarda bryła, ale dolewając dalej soku, powinna wrócić do kremowej konsystencji. Im rzadszy chcemy mieć sos, tym więcej soku musimy dodać (nawet z 3 pomarańczy).
Czas przyprawiania <3 |
5. Zaczynamy przyprawiać. I tutaj nie mam zielonego pojęcia, jakie proporcje przypraw powinnam Wam podać. Sypałam, tarłam, dodawałam wszystkiego tyle, aż uznałam, że jest odpowiednio ostre (a musi być bardzo ostre) i pikantne. Kombinujcie i bawcie się smakiem! :)
6. Jeśli macie odwagę na większe eksperymenty, można podgrzać sok pomarańczowy w garnuszku razem z goździkami, które oddadzą trochę swojego aromatu czekoladzie.
7. Gdy sos mamy już gotowy, smażymy kawałki kurczaków, doprawiając solą i pieprzem czosnkowym.
8. Kurczaka podajemy z ryżem (najlepiej basmati, smażonym na oliwie - przepis poniżej) i sałatą z lekkim sosem.
Ryż
Do rondelka wlewamy dwie łyżki oliwy z oliwek (lub oleju z pestek winogron), rozgrzewamy. Odmierzamy w szklance ilość ryżu, którą chcemy przyrządzić i wrzucamy na rozgrzany tłuszcz. Mieszamy. Po chwili dolewamy do ryżu dwa razy tyle szklanek wody, ile wsypaliśmy ryżu, solimy, mieszamy. Czekamy aż ryż wpije całą wodę i czekamy aż będzie miękki. Gotowe :)
8. Kurczaka podajemy z ryżem (najlepiej basmati, smażonym na oliwie - przepis poniżej) i sałatą z lekkim sosem.
Ryż
Do rondelka wlewamy dwie łyżki oliwy z oliwek (lub oleju z pestek winogron), rozgrzewamy. Odmierzamy w szklance ilość ryżu, którą chcemy przyrządzić i wrzucamy na rozgrzany tłuszcz. Mieszamy. Po chwili dolewamy do ryżu dwa razy tyle szklanek wody, ile wsypaliśmy ryżu, solimy, mieszamy. Czekamy aż ryż wpije całą wodę i czekamy aż będzie miękki. Gotowe :)
Wersja z rukolą |
Wersja z kapustą pekińską |
Kto odważy się na taki kulinarny eksperyment? :)
Wygląda pysznie, ale nie wiem czy bym się skusiła na takie połączenie!:)))) Wierzę Ci jednak na słowo!
OdpowiedzUsuńSkuś się! Mówię Ci, nie będziesz żałować :)
OdpowiedzUsuńNo nic tylko wstać od biurka i iść do kuchni...
OdpowiedzUsuńNo szama to nie tylko smak, ale także i wszelkie inne doznania zmysłowe. Nat, Tobie się udało oczarować mnie, prawie że czuję zapach z talerza, który subtelnie drażni moje nozdrza. Trzymaj się! (-:,
OdpowiedzUsuńUuuaaaa, aż się zarumieniłam! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńAlbo upichcić na niedzielny obiad ;)
OdpowiedzUsuńHmmm, a ja poproszę jakąś wersje wegetariańską! :D Tak czy inaczej, ciekawe zestawienie składników. Ja uwielbiam kuchnię świata, jednak zamknięta ona jest na mięso ... :)
OdpowiedzUsuńAjjj niestety meksykańskie jedzenie, którym karmił mnie Luis, zawsze było pełne mięsa. Ale ostry sos czekoladowy z pomarańczami można wykorzystać też do czegoś innego, próbuj! :)
OdpowiedzUsuńTroche mi sie zoladek przewraca na mysl o takim kulinarnym eksperymencie ha ha ha Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńAle dlaczego? Przecież tu same dobre rzeczy! :)
OdpowiedzUsuńAaaaaa, jak to jest cudownie podane! Chętnie bym spróbowała :) No i czuję, że kuchnia meksykańska, tam w Meksyku, oryginalna, a nie w wersji europejskiej, zdobyłaby moje serce! Jadę do Meksyku jeść! :D
OdpowiedzUsuńTak, kuchnia meksykańska jest cudowna! Jeszcze nie miałam okazji jeść jej w Meksyku, ale gotował mi za to rodowity Meksykanin, więc na miejscu to musi być obłędnie! :D
OdpowiedzUsuń