Jako małe dziecko bardzo nie lubiłam jeździć samochodem. Gdy tylko siadałam na tylnym siedzeniu i zapinałam pasy, robiło mi się niedobrze. Kiedy trochę podrosłam, "pomagało" mi rozpinanie pasów (które dziecko lubi jeździć zapięte w pasy?), albo otwieranie okien - tak, żeby wiatr wiał we włosach (było wtedy tak filmowo!). Im byłam starsza, tym było lepiej. Zawsze jednak dziwiło mnie to, że na wakacje jedziemy tyyyle godzin samochodem, a przecież moglibyśmy polecieć samolotem. Raz, dwa i już bylibyśmy na miejscu. Dopiero później zrozumiałam, że posiadanie na wakacjach auta to wielka wygoda.
Pociągi były dla mnie zawsze dość enigmatyczne i dopiero na studiach zaczęłam częściej korzystać z tego środka transportu. Sporo jeździłam za to autokarami - a to szkolna wycieczka, a to wyjazd z zespołem na festiwal, czy dla odmiany szkolna wymiana w gimnazjum.
W liceum nastąpił przełom - na wymianę do Sztokholmu polecieliśmy samolotem. Do dziś pamiętam, że kolega, z którym wtedy siedziałam, panicznie bał się wysokości... Ponieważ był to mój pierwszy lot, też nie byłam specjalnie pewna siebie. Nie zapomnę, gdy w trakcie turbulencji spanikowana łapałam się fotela przed sobą, licząc, że uchroni mnie to przed potencjalną katastrofą :D
Później poszło już gładko. Latałam coraz więcej i coraz częściej, w zeszłym roku doszło do tego, że odbyłam chyba więcej kursów samolotami niż autokarami czy pociągami. Uwielbiam ten moment, gdy samolot odrywa się od podłoża i zaczyna wznosić się w powietrze! Początek każdej podróży jest dla mnie ekscytujący, ale ten moment w samolocie - szczególnie :)
Czy nie boję się latać? Nie. Mam poczucie, że piloci przeszli tak wiele szkoleń, prób, symulacji i czego - tylko - jeszcze, że prawdopodobieństwo katastrofy jest w moich oczach dużo mniejsze, niż np. wypadku samochodowego czy kolejowego. Zdaję sobie też sprawę, jak odpowiedzialna i jak trudna jest praca pilotów. Trudna szczególnie tych, którzy latają w pokazach lotniczych.
Kadr z programu "Podniebne pokazy". |
Macie ochotę na trochę adrenaliny? Jeśli tak, to koniecznie włączcie telewizory w środowy wieczór. Travel Channel rozpoczyna emisję nowego programu, w którym adrenaliny z pewnością nie zabraknie. Podniebne pokazy to nowy, ośmioczęściowy serial dokumentalny, który pozwoli Wam poznać tajniki jednego z najbardziej niebezpiecznych zawodów świata - pilotów pokazów lotniczych. Będziecie mogli śledzić także losy właścicieli drużyn i wykonującej akrobacje na skrzydłach samolotów Carol Pilon. Będzie spektakularnie, choć nie zawsze różowo, nie zawsze kolorowo. Bohaterów nie ominą porażki, załamania pogody, czy konfrontacje z powodu różnic osobowości.
Kadr z programu "Podniebne pokazy". |
Carol Pilon w programie "Podniebne pokazy". |
Kadr z programu "Podniebne pokazy". |
"Podniebne pokazy" - premiera 4 marca o godzinie 21:00 na antenie Travel Channel.
No to przyszedł czas na konkurs! Prosty i przyjemny, w tematyce podróży oczywiście. Waszym zadaniem jest odpowiedzieć na pytanie:
Jakim środkiem komunikacji lubisz podróżować najbardziej i dlaczego?
Na odpowiedzi czekam w komentarzach pod tym postem. Autorów dwóch najciekawszych z nich nagrodzę zestawami podróżnymi ufundowanymi przez Travel Channel oraz... niespodzianką! :) Na pozostawienie komentarza macie dokładnie 24h (termin zgłoszeń mija 03.03 o 21:00), zwycięzców ogłoszę w środowy wieczór. Wierzę, że zaskoczycie mnie swoją pomysłowością!
Gotowi? Czas... start!
Udział w konkursie wiąże się z akceptacją regulaminu.
-----------------------------
ROZWIĄZANIE KONKURSU
1.
2. Artur Paciorek
Udział w konkursie wiąże się z akceptacją regulaminu.
-----------------------------
ROZWIĄZANIE KONKURSU
Niezmiernie miło jest mi ogłosić laureatów pierwszego konkursu w historii Zapisków ze świata! Pierwszą nagrodę przyznałam od razu, a później musiałam się już nieźle nagłówkować, bo każdy komentarz miał w sobie "to coś" :)
Panie i Panowie, wygrywa pociąg i nogi! Z wielką radością przedstawiam Zwycięzców:
[werble, werble, werble...]
1.
2. Artur Paciorek
[fanfary!!!!!!!!]
Autorów zwycięskich komentarzy proszę o kontakt mailowy. Zestawy podróżne wraz z niespodzianką przylecą do Was już wkrótce!
Wszystkim serdecznie dziękuję za udział w konkursie! Wasze odpowiedzi były na prawdę fantastyczne :)
Wszystkim serdecznie dziękuję za udział w konkursie! Wasze odpowiedzi były na prawdę fantastyczne :)
Post jest elementem współpracy z Travel Channel.
Najlepszym środkiem komunikacji wg mnie są moje dwie stópki, które mnie zawsze zaprowadzą gdzie chcę, a czasami gdzie nie chcę, ale gdzie dzieje się coś ciekawego :)
OdpowiedzUsuńSamochodem!
OdpowiedzUsuń900km po Andaluzji Fiatem 500? Błądzenie po krętych i mega wąskich uliczkach Sewilli aż do wyczerpania baku? Wypad na dzikie, niedostępne żadnym innym środkiem transportu plaże Cabo de Gata? Nocleg pod rozgwieżdżonym niebem na totalnym odludziu i podziwianie tych gwiazd przez szybę w dachu? 1800km wzdłuż wschodniego wybrzeża Australii w aucie bez klimatyzacji? Przejechanie 200km tylko po to, żeby poleżeć kilka godzin na najpiękniejszej plaży ever? Podziwianie wielkich jaszczurek stojących na środku ulicy, uciekanie przed wskakującymi pod koła kangurami albo gapienie się na stado dzikich krów pędzących po australijskim lesie? Rowerem trochę bym się bała, a zamknięta w samolocie mogłabym co najwyżej o tym wszystkim śnić :)
Najbardziej to chyba lubię podróże samochodem... ale jako pasażer:) Bardzo dobrze wspominam taką podróż do Chorwacji z przepięknymi widokami. No i kto nie lubi postojów na przypadkowych stacjach benzynowych? Od razu czuć zew przygody (i benzyny <3) i oczekiwanie na dotarcie do celu robi się prawdziwą przygodą. Zawsze z trasy można zboczyć, dodać do podróży dodatkowe miejsce do odwiedzenia... No i jeśli dołożymy do tego doborowe towarzystwo znajomych, to nawet kupno kawy na stacji w innym kraju staje się super ekscytujące!
OdpowiedzUsuńPociągiem...
OdpowiedzUsuńCzy podróż środkami komunikacji musi być wygodna, szybka ?.Gdyby tak było ,to o czym teraz bym opowiadał znajomym ?.O tym ,że była klima ,że piło się ciepłą herbatę, jadło ciastko i czytało codzienną prasę....?
Zachęcam do podróżowania pociągami ,szczególnie Polskimi :).Te podróże kształtują charakter.Szalone, bo szalone, ale dają umiejętność odnajdywania się w sytuacjach stresowych,uczą jak najlepiej zagospodarować czas w trakcie kosmicznych opóźnień. Poprawiają kondycję fizyczną, cierpliwość oraz umiejętność bycia uprzejmym do potęgi entej.Uczą kreatywności, pomocy, kombinowania i szacunku do drugiego człowieka.
To dzięki pociągom, poznałem kilku europejczyków, ludzi sukcesu, sportowców i biznesmenów,bo przecież przez 11 godzin trzeba coś robić, czy się chce, czy nie :) Nauczyłem się na pamięć nazw większości stacji na głównych szlakach
północ/południe. Wiem jak bez ponoszenia dodatkowych kosztów jeździć pierwszą klasą w cenie drugiej, wiem gdzie tanio zjeść, gdzie w zimie się ogrzać, niczym Bear Grylls, biegać jeszcze szybciej z plecakiem przez place budowy. Pisane
były dla mnie piękne wiersze na pomiętej kartce na kolanie przez zawodową pisarkę,uczyłem się grać w karty i wyciągać własną legitymacje za pomocą 3 zwiniętych kartek spod wrzącego grzejnika, czy płacić trzykrotnie za już wcześniej bezstresowo i szybko kupiony bilet.
Tak, tak....podróż,to nie tylko przejazd z punktu A do punkt B, to także fantastyczna możliwość poznania krajów, ludzi, i wielu niecodziennych sytuacji.
Podróże kształtują!
Jak dla mnie każdy środek
OdpowiedzUsuńtransportu daje inne wrażenia i czasem dzięki jednemu możemy podróżować drugim.
Bardzo dobrze pamiętam podróże z dzieciństwa. Trzy godzinna droga do babci w
góry przyprawiała o mdłości i senności, które kończyły się komentarzem na
miejscu w stylu: „ale Ty mizernie wyglądasz, widać, że mało tlenu tam u was”.
Oczywiście z biegiem czasu się to zmieniło (na szczęście). Nie zapomnę podróży
samochodem do Bułgarii, byłam nastolatką a w moim samochodzie brak
klimatyzacji, 150 stopni na zewnątrz (jeśli nie tyle to na pewno więcej niż w Polsce).
Otwarte wszystkie okna i niesamowity zapach i kolory z pól uprawnych, arbuzy,
słoneczniki, maki, ale to nic. Zjeżdżamy na boczek w celu wiadomym, wchodzimy
rodzinką z głąb pola, żeby nie tak przy drodzę..na twarzy mojego taty maluje
się mina typu dziwnego, jak się okazało weszliśmy w pole marihuany. Nigdy
wcześniej nie widziałam czegoś takiego, w takiej ilości i chyba już nie zobaczę
;) W dzieciństwie najlepszym jak dla mnie środkiem transportu był wiklinowy
koszyk + niebieski składak mojej mamy. Kilkunasto kilometrowa podróż była czymś
niesamowicie ekscytującym. Wiatr we włosach, lato, tylko ja i mama no i
skrzypiący wiklinowy koszyk :D Punktem podróży była budka z lodami mlecznymi,
którego smaku do dzisiaj nie zapomnę. A propos samolotów, uwielbiam je za to,
że w krótkim czasie pozwalają mi przenieś się w odległe miejsca (taka
przemieszczarka), gdzie tuż po lądowaniu czeka mnie inna pogoda, inna kultura i
inny język, który dociera zewsząd . To wszystko zawsze mnie ekscytuje, sprawia,
że czuję się niesamowicie filmowo, gotowa od zaraz do kolejnej misji :P
Strasznie ciężko jest odpowiedzieć na takie pytanie. Bo dla mnie nie środek, a cel ma znaczenie i jeśli on pozwala mi do niego dotrzeć, to nie ma znaczenia jak długo, jak niewygodnie, jak nieprzyjemne to może być. A jeśli ten środek wniesie jeszcze coś pięknego, to żyć nie umierać ;)
OdpowiedzUsuńKażdy ze sposobów ma swoje plus i minusy. Samolot ? Trochę się boję, no ale szybko i jakie piękne niebo mogę zobaczyć ! Samochód ? Ogromna wolność i podziwianie drogi (jeśli jest się pasażerem :P) Niezliczoną ilość godzin spędziłam w pociągach (moja rodzinna miejscowośćpowstała od węzła kolejowego), mam do nich ogromny sentyment, wysłuchałam tylu wspaniałych historii no i choroba lokomocyjna nigdy się tam nie odzywała ! Autobusy kojarzą mi się z grupowymi wesołymi wycieczkami. Rower? Pokochałam w Holandii (po wcześniejszym przeklinaniu w czasie burz i wichur) i doceniłam, że nic
wtedy mnie nie ogranicza. Dwie nogi ? Moje własne, darmowe, najlepsze do zwiedzania miast, dają możliwość prawdziwego zbliżenia się ;)
Tak więc nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Wszystkie środki są piękne na swój sposób, trzeba nam w życiu różnorodności ! :)
Mówiąc "podróżować" myslę - "góry", mówiąc "środek komunikacji" myślę....no właśnie :)
OdpowiedzUsuń.
Generalnie myślę nad trzema środkami transportu - te najbardziej lubię i te dają mi najwięcej satysfakcji i radości
z podróżowania. Każdy z tych środków jest bardzo ze sobą powiązany i każdy wymaga wysiłku, a to najbardziej chodzi.
Życie bez wysiłku, bez ciągłego wspinania się w górę i rozwijania jest dla mnie bez sensu.
Moją motywem życiowym jest ciągłe wspinanie się pod górę - zarówno dosłownie, jak i w dowolnej tego słowa przenośni i dowolnym kontekście. .
Jako dzieciak pierwsze kroki stawiałem na Wielkiej Raczy - pięknej górze Beskidu Żywieckiego.
Do dzisiaj pamiętam jedną z wieczornych wędrówek do domu, kiedy w okolicy wojowała dzika wataha wygłodniałych i spragnionych wilków. Moment ten zapadł w mojej pamięci tak mocno, że do dzisiaj ścigając się na górskich ultramaratonach nocą przywołuję to niesamowite doświadczenie, które działa na mnie jak zastrzyk adrenaliny na himalaistę.
Górskie wędrówki tak zakorzeniły się we mnie, że nie wyobrażałem sobie innej formy górskich podróży, jak chodzenie i bieganie...do czasu jak dostałem swój pierwszy rower, w którym bez pamięci się zakochałem.
Od tamtego momentu rower był dla mnie podstawowym środkiem transportu - rowerem często jeździłem z domu na studia do Krakowa, do dzisiaj ku uciesze kolegów rowerem jeżdżę do pracy, dojeżdżam nim na górskie treningi a czasem nawet na zawody. Podobnie jak własne nogi - rower również wymaga od nas wysiłku i pewnej inwestycji, ale wymagania te są szybko siedmiokrotnie zwracane - w postaci satysfakcji, zdrowia i kondycji.
Trzecią formą o której myślę są narty, nie zawsze za pomocą nóg i roweru jesteśmy w stanie wszędzie dotrzeć. Wtedy zakładam narty, a na nie specjalne foki - dzięki temu zestawowi jestem w stanie wyjść na każdą górę a później w nagrodę zjechać z niej samemu projektując sobie linię zjazdu - nie sugerując się gotowymi i przygotowanymi trasami narciarskimi.
Zjazd ten jest niesamowitą nagrodą, która niestety trwa bardzo krótko - ale jest warta każdego wysiłku. Tak samo jest ze zjazdem rowerem w dół, kiedy nabiera się ogromnej prędkości, czy też z technicznymi - górskimi bardzo szybkimi zbiegami, gdzie każdy krok musi być wcześniej przemyślany, bo niewłaściwie postawiony może zakończyć się tragicznie.
Każdy zjazd czy zbieg jest ogromną nagrodą za wysiłek pozostawiony w drodze na górę.
Podsumowując - Środkiem komunikacji, którym najbardziej lubię się poruszać - są moje nogi, które odpowiednio uzbrojone - w narty czy też w rower - potrafią mnie zaprowadzić w każdy zakątek świata i na każdą, nawet najwyższą na Świecie górę :)