Najpierw padło samo hasło: a może by tak zahaczyć o Oman?, a potem okazało się, że do Omanu to na cały miesiąc można jechać i będzie co robić. A jechać tylko po to, żeby "zaliczyć" kolejne państwo? Cóż, pokusa była wielka, jednak zgodnie stwierdziliśmy, że bez sensu tracić cały dzień na jazdę samochodem, żeby na chwilę wdepnąć do Muscatu i zaraz wracać. Poza tym, ja miałam trochę obawy, że tam to będzie bardzo niebezpiecznie, dziko i strasznie (choć pięknie). Na szczęście okazało się, że Oman bardzo pozytywnie mnie zaskoczył!
Oman ma swoją małą eksklawę na północ od Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Turyści mogą wjechać tam w zasadzie tylko do jednego miasta (miasteczka) - Khasab. Czy jest piękne? Nie. Czy jest urokliwe? Niespecjalnie. Czy wyróżnia się czymś szczególnym? Raczej nie. Dlaczego więc zdecydowaliśmy się tam pojechać? A no bo z Khasab można popłynąć w kilkugodzinny rejs, wgłąb niesamowitych fiordów i spotkać dziko żyjące delfiny. Czy można było oprzeć się takiej pokusie? No pewnie, że nie :)
Wynajęliśmy samochód i w środowe popołudnie wyjechaliśmy z Dubaju. Mieliśmy do pokonania nieco ponad 200km, ale wyjazd z miasta dał nam się we znaki i trwało to dość długo. Na granicę dojechaliśmy o 1 w nocy. Najpierw płaciliśmy wyjazdowe z Emiratów, potem za wizę do Omanu. Panom celnikom wybitnie się nudziło, chcieli trochę z nami pogadać, a potem nawet dali nam mapki na dalszą drogę i życzyli udanych wakacji :) Wjechaliśmy do Omanu i zaczęliśmy szukać plaży na nocleg. Na niebie był jakiś miliard gwiazd, choć poranny widok zupełnie nie był gorszy.
O 9 rano pojawiliśmy się pod supermarketem w Khasab. Z miejsca zbiórki odebrał nas pracownik agencji turystycznej, wytargowaliśmy jeszcze po 10AED upustu dla każdego, zapłaciliśmy i pojechaliśmy do portu. Auto zostało przy brzegu, a my poszliśmy zając miejsca na łodzi. Rozpoczął się nasz całodniowy rejs i już po chwili, koło łodzi mieliśmy towarzyszy:
|
Z Omanu selfie mamy tylko jedno, dlatego efekt jest jaki jest. |
Nieco później był czas na nurkowanie, wejście na wyspę Jazirat al Maqlab i pływanie w lazurowej zatoczce. Było dość tłoczno, bo wszystkie statki zatrzymały się właśnie tam, co psuło trochę atmosferę. Na szczęście przez cały dzień dominowały takie widoki:
|
Kto zgadnie, którego z chłopaków topiłam z taką radością? :D |
Po nurkowaniu przyszedł czas na lunch, a potem znowu pływanie. Tym razem jednak, nasz statek w zatoczce był sam. Przez chwilę było mi dość chłodno, po obiedzie marzyła mi się drzemka, więc nie planowałam już skoków do wody. Ale jak zobaczyłam chłopaków i ich ucieszone mordki, ich entuzjazm w wychodzeniu z wody i skakaniu, i znowu, i znowu, to po prostu rozebrałam się i HOP! Tyle mnie było widać :D Woda była tak ciepła, że aż szkoda mi było wychodzić...
|
Piotrek MISTRZ! |
|
Mistrz i kiepska uczennica. |
Droga powrotna do portu minęła mi (jak i większości pasażerów) na popołudniowej drzemce, połączonej z jakże przyjemnym opalaniem :) Gdy się przebudziłam, statkiem solidnie kołysało, więc z trudem mogłam wstać i robić zdjęcia. Szybko wróciłam do leniuchowania i tak aż do zejścia na ląd.
Zamiast wrócić od razu do Dubaju, pojechaliśmy jeszcze do samego Khasab. Wypiliśmy kawę w barze, w którym nie było chyba nic innego, choć szyld wskazywał na niezły biznes i spróbowaliśmy też takich dziwnych, kolorowych napojów, z ruszającymi się żyjątkami (tak naprawdę to były nasiona bazylii). Czekała nas kolejna noc w samochodzie, wybraliśmy jednak inną plażę - dużo bliżej granicy. Wcześniej zatrzymaliśmy się na kolację w pakistańskim barze i dla mnie był to jeden z lepszych posiłków całego wyjazdu. Ulubionym smakiem była czarna papka, ale za nic w świecie nie udało mi się dowiedzieć, co to było. W każdym razie, dla mojego podniebienia był to istny raj!
|
Wiadomo, najpierw zdjęcia, potem można pić. Szybko się przyzwyczaili :D |
|
Pakistański raj dla podniebienia <3 |
Śniadanie też było niczego sobie. Zatrzymaliśmy się w pierwszej napotkanej miejscowości i przyszedł czas na kolejne przysmaki! Ciepłe placki, pikantna kokosowa pasta i kawa o karmelowym posmaku w papierowych kubkach. 8 AED za śniadanie dla 4 osób!
Oman jest super. Ludzie życzliwi i serdeczni, jedzenie wspaniałe, krajobrazy piękne. I gdy tak myślę, że to był jedynie maleńki fragment, nie potrafię sobie wyobrazić, jak wspaniała musi być reszta kraju. Cóż, będzie trzeba to jak najszybciej sprawdzić :)
---
Spodobał Ci się ten post?
Będzie mi miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo zostawisz komentarz :)
Zapraszam Cię również na facebook'owy fanpage!
Natalka, te Twoje zdjęcia są takie magiczne... :))))
OdpowiedzUsuńDziękuję! Jak magiczne zdjęcia robi się w magicznych miejscach, to dopiero jest bomba :D
OdpowiedzUsuńRewelacja, dzięki za przybliżenie odległego świata,... prawie tam byłam !
OdpowiedzUsuńZachecilas! Nie mialam pojecia, ze Oman jest taki piekny i ze mozna tam plywac z delfinami!:)
OdpowiedzUsuńWow. Co za nagie skały! Samo piękno! Po tych zdjęciach czuję ze woda była przyjemnie ciepła. Tak?:-)
OdpowiedzUsuńPierwsza kąpiel była zaskakująco w zimnej wodzie! Na szczęście druga (ta, która rozpoczęła się nagłym skokiem do wody) była już ciepła i zupełnie, ale to zupełnie nie chciało mi się wracać na łódkę ;)
OdpowiedzUsuńA to tylko mały jego fragment!
OdpowiedzUsuńOman brzmi nieźle, ale te delfiny mnie rozwaliły na łopatki - miałaś piękne widoki z bardzo bliska :) cudo.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co takiego mają w sobie delfiny, ale mogłabym na nie patrzeć i patrzeć! Jeśli tylko mam okazję wybrać się w jakiś rejs z podglądaniem delfinów - to jadę. Przemiłe zwierzęta!!!
OdpowiedzUsuńDelfiny w naturalnym srodowisku to jak bajka :) Oman kusi mnie juz od jakiegos czasu.
OdpowiedzUsuńDla tych dwóch ujęć zrobiłam jakieś... 200 zdjęć :D A potem już tylko położyłam się na statku i cieszyłam oczy :)
OdpowiedzUsuńWybierz się w takim razie do Khasab!
OdpowiedzUsuńŁadnie je poprosiłam :)
OdpowiedzUsuń