Ile razy w ciągu roku chciałbyś gdzieś pojechać? I #12nowychmiejsc

Niełatwo wyściubić nos poza dom, gdy za oknem zadyma, wichrzy, sypie i mrozi. Oj, niełatwo. Wtedy najczęściej myślę sobie, jakbym to chciała leżeć na plaży, albo przynajmniej przechadzać się uliczkami jakiegoś południowego miasta, w którym świeci mocne słońce. Albo uczyć się teraz do egzaminów w Walencji, mając wizję, że w każdej chwili może wydarzyć się znów coś fajnego. Albo, że zaraz pójdę pobiegać po plaży.

A za oknem szaro, zimno i nastrój dołujący...

Gdy wszyscy erasmusowi znajomi odwiedzali się nawzajem w Europie, ja grzecznie chodziłam na zajęcia odkładając przysługujące mi nieobecności "na później". Tak, było ciężko. Było bardzo ciężko... Depresja posterasmusowa wciąż na swój sposób u mnie trwa, więc ja na swój sposób muszę sobie z nią radzić. Światełkiem w tunelu przez cały semestr był oczywiście nadchodzący wyjazd :) Ale jak dobrze wiecie, pisałam, że chciałabym przynajmniej jeden weekend w miesiącu (no, chociaż dzień!) spędzić poza Krakowem i Żywcem. I udało się! Był Wrocław, Warszawa, a w grudniu Wiedeń. I chyba chcę tak spędzić kolejny rok!


Dla mnie najważniejsze jest być w drodze, najlepiej w takiej, która za każdym razem prowadzi do innego - jeszcze lepiej - nowego celu. Może to być - jak już za kilka dni! :D - Dubaj (choć umówmy się, że tego typu wyprawy raz w miesiącu przez cały rok nie są raczej możliwe), a może być podkrakowski Ojców, w którym nie byłam całe wieki. Może być weekend w górach, lub kolejny wyjazd do Warszawy, podczas którego wybiorę się w końcu do chociaż jednego z muzeów, które od dawna są na mojej liście. A może znów kupię bilet lotniczy w cenie pizzy i odwiedzę jakiś znajomych z południa? Nie mam zielonego pojęcia, co wydarzy się w tym roku, ale wiem jedno - wciąż bardzo chcę podróżować.

Wymyśliłam sobie, że każdego miesiąca trafię do nowego miejsca. Choć na chwilę, choćby niedaleko. A jak wrócę... zacznę planować kolejny wyjazd. Mały, duży, bliski, dalszy - zobaczymy. Tym sposobem mam nadzieję podróżować tak naprawdę cały rok. Bo gdy emocje po jednym wyjeździe zaczną opadać, kolejny będzie już lada chwila!

Zdjęcia z tych wypadów oznaczać będę na instagramie #12nowychmiejsc. Jeśli ktoś z Was chciałby się przyłączyć - zapraszam! Wtedy koniecznie wrzucajcie zdjęcia oznaczone tym właśnie hasztagiem, bo kto wie - może wpadniemy kiedyś na siebie będąc w drodze? :)

Choć pomysł na odwiedzanie jednego miejsca w miesiącu pojawił się u mnie we wrześniu, kilka dni temu natknęłam się na bloga, który jest prowadzony jako wyzwanie #Take12Trips. Stąd właśnie idea "narzucenia sobie rygoru". Trudniej będzie o wymówkę, która zatrzyma mnie na miejscu :)

18 komentarzy :

  1. Wchodzę w to!
    ...a jak będziesz w Warszawie, daj znać - chętnie poznam Cię na żywo i pójdę do muzeum, bo chociaż tu mieszkam, lista jest długa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w tym roku stopuję, a inni widzę się dopiero rozpędzają ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studencki czas się kończy, to i sielanka wkrótce się skończy... Muszę korzystać póki mogę! A apetyt rośnie w miarę jedzenia :)

      Usuń
    2. Pewnie, że tak. Ja na studiach nie korzystałam z danego mi czasu i bardzo tego żałuję!

      Usuń
  3. Świetny pomysł! Może do zobaczenia gdzieś na szlakach! Ja swoje postanowienia też spisałam i podskakuję już z radości pracując nad ich realizacją :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja poerasmusowa depresja wciąż i wciąż trwa (za miesiąc rocznica :D ) i mam dokładnie takie samo założenie ! z naciskiem na szukanie tanich lotów (wybór tam gdzie najtaniej), ale też chciałabym zwiedzić kawałek Polski wreszcie ;) będę sprawdzać Twoje postępy ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może zaplanujesz kolejnego Erasmusa? :D Ja już nie mam kiedy, choć zawsze pozostają praktyki
      Powodzenia!

      Usuń
    2. Ja już też nie mam kiedy :( myślałam o jakiś podyplomowych za granicą albo po prostu pojechać gdzieś na pół roku i tyle :D zanim dorosłe życie zacznie się na poważnie :(

      Usuń
    3. "Zanim dorosłe życie zacznie się na poważnie" - widzę, że jedziemy na tym samym posterasmusowym wózku. Nic się nie martw. życie wciąż może być wspaniałe! :)

      Usuń
    4. no pewnie ! ale takie "rzucenie wszystkiego w cholerę" na trochę też może być wspaniałe :P

      Usuń
    5. pocieszę Was, że w końcu nadchodzi taki dzień, kiedy Erasmus przestaje łamać serce, a zaczyna być jedynie (albo aż) cudownym wspomnieniem, ALE nareszcie dzieją się lepsze rzeczy! :))) u mnie trwało to 2,5roku "dorosłego życia"... ale już jest dobrze :)))

      Usuń
    6. Jest nadzieja! Ale też tak coś czuję, że jeśli zapewnię sobie odpowiednią dawkę podróżowania i fantastycznych ludzi wokół siebie, to będzie całkiem nieźle :)

      Usuń
  5. Fajnie, powodzenia :) Ja w tym roku bez szaleństw podróżniczych, będę nadrabiała na blogach ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. fantastyczny pomysł! niestety moje studia i większa swoboda, która się z tym łączy, dawno juz za mną. Ale w sumie masz racje - na weekend w piękne miejsce gdzieś po sąsiedzku w Polsce, można bez problemu wyskoczyć zawsze i wciąż.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczepson on tour5 lipca 2015 13:28

    świetny pomysł!!! pośledzę i może dodasz mi motywacji do swoich własnych wyjazdów poza Kraków ;-)

    OdpowiedzUsuń