Andaluzja na wesoło :)

Grudzień postanowiłam rozpocząć na przekór temu, co dzieje się za oknem. Tak bardzo brakuje mi słońca, tak bardzo brakuje mi ciepełka... Leżenie pod kocem z kubkiem herbaty z cytryną i miodem jest fajne, ale nic nie zastąpi uderzeniowej dawki witaminy D w postaci promieni słonecznych. Póki tego nie ma, trzeba sobie jakoś radzić i ja na przykład oglądam słoneczne zdjęcia. Dużo i często, bo mam ich pod dostatkiem - wciąż nie skończyłam selekcji zdjęć z Erasmusa. Właśnie w trakcie takiej selekcji doszłam do wniosku, że pokazując Wam jakieś miejsce, czy zdając relację z wyjazdu, zawsze wybieram te lepsze i ładniejsze zdjęcia. Idealne miny, ładne pozy i wszystko (dosłownie) "jak z obrazka". A przecież kwintesencją takich wyjazdów nie jest to, co na zdjęciu takie doskonałe. Bo najlepiej zawsze wspomina się chwile największego śmiechu, głupich min i spontanicznych ujęć. 


Wybrałam dziś kilka zdjęć z Andaluzji, które wywołują na mojej buzi ogromny uśmiech. I oczywiście pokażą Wam, że przygotowanie takiego posta wcale nie jest taką łatwą sprawą! Ba! Czasem trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby efekt był chociażby zadowalający! :D

Żeby zrobić na przykład takie zdjęcie:


...trzeba wyczyścić sobą trochę podłogi...


...albo przynajmniej solidnie przykucnąć:


Jeśli ma powstać zdjęcie, na którym mam być ja i z którego będę zadowolona, trzeba wykonać przynajmniej kilkanaście prób. Nie ma lekko, bo ja i tak sprawdzam, a zdjęcia trzeba robić do oporu. Cała trójka miała do mnie ogromną cierpliwość. Uwierzcie :)


W Maroko to ja byłam królową selfie, ale w Andaluzji zdecydowanie przebił mnie Kuba. Najbardziej upodobał sobie ujęcia z naszymi plecami:



Zresztą zawsze był gotowy do zrobienia zdjęcia, albo pojawienia się na nim niespodziewanie!


Podczas tej wycieczki, moim berłem był nóż:


Przemek był natomiast najlepszy w robieniu serduszek:


 Mamy też rodzinne zdjęcie, które pozą i miną wygrała zdecydowanie Asia:


A teraz polski klasyk w wersji hard - nie mogłam się powstrzymać <3

 

Wtrącę również świąteczny akcent z Granady w lipcu.


I na koniec historia z Sevilli. Zwiedzaliśmy sobie Alcazar, aż natrafiliśmy w pewnym miejsu na okresową wystawę. Nie była specjalnie ciekawa, było tam bardzo ciemno, więc szybko obejrzeliśmy eksponaty  I JUŻ szliśmy do wyjścia, kiedy podeszła do nas pani strażniczka, poprosiła o telefon Asi i powiedziała, że zrobi nam zdjęcie. Zrobiliśmy wielkie oczy, stanęliśmy do zdjęcia, a gdy pani odeszła wybuchliśmy chyba największym śmiechem całego wyjazdu. Głupawka nie opuszczała nas przez dobre kilkanaście minut. Teraz spójrzcie na zdjęcie: jest ciemne, poruszone i nosi tytuł: "Zdjęcie z niczym".


Patrzę sobie na zdjęcia, które wiszą nad moim łóżkiem i stwierdzam, że najwyższa pora na małą reorganizację!

1 komentarz :

  1. Howdy! This blog post could not be written any better!
    Looking at this post reminds mme of my previous roommate!

    He continually kept preaching about this. I am going to forward this information to him.

    Pretty sure he's going to have a very good
    read. Thank you for sharing!

    my weblog - Head Soccer Hack

    OdpowiedzUsuń