Tak sobie po powrocie z Erasmusa wymyśliłam, że przynajmniej jeden weekend w miesiącu chcę spędzić poza Krakowem i poza Żywcem, odwiedzając przy okazji amigos z Walencji. We wrześniu wyskoczyłam na dwa dni do Warszawy, październik kończy się fantastycznym weekendem we Wrocławiu. Trochę wyluzowałam, znowu ktoś rozumiał (lub serwował) kiepskie i hermetyczne żarciki, z których wciąż nie możemy przestać się śmiać. Poza tym było bardzo słonecznie, ciepło i przyjemnie, a ostatnio cierpię na chroniczny brak promieni UV. Mogłabym wyliczać i wyliczać co działo się fajnego.
Małpy, Gibraltar i piękne widoki.
Gibraltar to jedynie kilkugodzinny przystanek na naszej drodze z Tarify do Malagi, ale te kilak godzin wystarczyło, żeby spędzić naprawdę ciekawy i emocjonujący dzień! Zaraz po przekroczeniu granicy (tak, tak - kontrola dowodów osobistych, dwóch celników, wszystko jak za starych czasów) zatrzymało nas czerwone światło. Staliśmy tak dobre 15 minut i Przemek zaczął się już denerwować, aż zobaczył przed nami... wzbijający się samolot. Cóż, to nie było zwykłe skrzyżowanie. Na Gibraltarze jezdnia krzyżuje się z pasem startowym na lotnisku, takie atrakcje na przywitanie!
Etykiety:
Andaluzja
,
Erasmus
,
Gibraltar
,
Wielka Brytania
Ty też będziesz chciał tu przyjechać!
Ależ byliśmy spragnieni takich widoków! Po 3 dniach w gorącej Sevilli, bez wiatru i morza w pobliżu, zachód słońca na plażach Tarify był po prostu cudowny. Wysiedliśmy z samochodu pobiegliśmy na plażę, pluskając się w oceanie jak małe dzieciaki, które nigdy nie były nad morzem.
Wszystkie drogi prowadzą do... Katedry w Sevilli.
Do Sevilli dojechaliśmy wieczorem, podjeżdżając samochodem pod sam hostel. W samym centrum, malutki, bardzo elegancki, z przepysznymi śniadaniami i szalenie miłą atmosferą. Co więcej, te wszystkie wspaniałości cenowo były z zakresu "najtańszych". Jeśli kiedykolwiek będziecie planować nocleg w Sevilli,
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)