Tak się utarło, że rok wypada sobie podsumować. Gdzieś w głowie, albo na kartce, albo w jakikolwiek inny sposób. A jak się prowadzi bloga, to oczywiście na blogu. Z drugiej strony mówią, że ciekawy blog to taki, który wychodzi poza schemat. Czyli w sumie wypadałoby niczego nie podsumowywać. Cóż, niech stracę. Niech powieje nudą i przewidywalnością. Choć blog istnieje dopiero od końca sierpnia, z wielką przyjemnością podsumuję tegoroczne wojaże!
Luty: Ayia Napa, Cypr I Ateny, Grecja
Podróżowanie za unijną kasę jest super. W lutym brałam udział w projekcie "Socially Employed" w ramach programu Youth in Action. Prawie 70 uczestników z 10 różnych krajów, zimne pokoje w opustoszałym hotelu i pyszne jedzenie. No i basen bez wody! Jak się okazało, nie mieliśmy zbyt wiele pracy, za to dużo słońca i wspaniałą ekipę. Kąpiel w morzu pod koniec lutego nie była dobrym pomysłem - przepłaciłam ten wybryk zapaleniem oskrzeli, no ale jak tu nie skorzystać z takiej okazji, gdy w Polsce śnieg i mróz?
Lot z przesiadką w Atenach pozwolił nam też zwiedzić stolicę Grecji, a oczekiwanie na samolot w Monachium opływało w darmową gorącą czekoladę :)
Lot z przesiadką w Atenach pozwolił nam też zwiedzić stolicę Grecji, a oczekiwanie na samolot w Monachium opływało w darmową gorącą czekoladę :)
Maj: Leuven, Belgia I Kolonia, Niemcy
Cypryjskie znajomości pognały mnie w maju do Belgii (3 dni), przez Kolonię (2 dni). Spędziłam fantastyczny czas w małym, uniwersyteckim Leuven, z Emelie, Krisem i Gerwinem, których poznałam w lutym. Trochę zwiedzania i sporo odpoczynku w doborowym towarzystwie!
Wrzesień: przeprowadzka do Walencji I Madryt, Hiszpania
Od tego miejsca relacje pojawiały się już regularnie. Zamieszkałam w pięknej Walencji, którą wciąż poznaję i wciąż odkrywam.
We wrześniu spędziłam też weekend w Madrycie (relacja zaczyna się tu). Z perspektywy czasu stwierdzam, że mimo, iż na początku miasto wydawało mi się zbyt europejskie, jest zdecydowanie hiszpańskie. Dla mnie chyba nawet bardziej od Walencji. W Madrycie też pierwszy raz zdecydowałam się na nocleg na couchsurfingu. Teraz już wiem, że couchsurfing to po prostu świetnie spędzony czas w towarzystwie mieszkających tam ludzi. Nocleg jest tylko dodatkiem.
Listopad: Majorka
Wyjazd zaplanowany, lecz bilety kupione dość spontanicznie. Wybrały się dwie Natalie, co doprowadzało do wielu śmiesznych sytuacji. Było spokojnie i nerwowo, słonecznie i deszczowo, o głodzie i z pysznym jedzeniem. Kolejna przygoda z couchsurfingiem i kolejni ciekawi ludzie. Część pierwsza tu :)
Wyjazd zaplanowany, lecz bilety kupione dość spontanicznie. Wybrały się dwie Natalie, co doprowadzało do wielu śmiesznych sytuacji. Było spokojnie i nerwowo, słonecznie i deszczowo, o głodzie i z pysznym jedzeniem. Kolejna przygoda z couchsurfingiem i kolejni ciekawi ludzie. Część pierwsza tu :)
Dorzucę też trochę prywaty:
Poza wszystkimi wymienionymi miejscami trochę czasu spędziłam w górach. Będąc w Hiszpanii udało mi się wybrać dopiero dwa razy, ale nadrobiłam będąc jeszcze w Polsce. Cóż, w górach się urodziłam, tu dorastałam, więc widok z mojego okna - po dłuższej nieobecności zwłaszcza - po prostu mnie zachwyca. Chodzę głównie po Beskidach i słowackich Tatrach. Zwykle pada pytanie: a czemu nie po polskich? Z dwóch powodów. Po pierwsze na słowackich szlakach jest zdecydowanie mniej ludzi, szczególnie gdy jest jakieś święto albo chociażby niedziela. Poza tym nie trzeba tam płacić za wejście do parku narodowego. Same korzyści!
Ponadto pierwszy raz: oglądałam mecz piłki nożnej siedząc na trybunach, byłam na turnieju tenisowym, spotkałam znanego piłkarza i gwiazdę polskiego tenisa, zaczęłam mówić w obcym języku innym niż angielski, robiłam pierogi ruskie bez prawdziwego białego sera i jeździłam na rowerze o każdej możliwej porze dnia i nocy.
I najważniejsze!
Spotkałam na swojej drodze niezliczoną ilość wyjątkowych ludzi. Niektórzy pojawiali się na chwilę, inni zostali na dłużej. Tutaj zmieściło się tylko "kilkoro" z nich, ale w mojej pamięci zostaną wszyscy ;)
Życie zaskakuje każdego dnia. Dlatego nie warto zbyt długo się przejmować, gdy ktoś Cię zawiedzie, bo można wtedy przegapić wiele innych, dużo bardziej wartościowych "ktosiów" :)
Przejechałam i przeleciałam w tym roku prawie 15 tysięcy kilometrów. Poznałam dziesiątki, jeśli nie setki ludzi, którzy wnieśli mnóstwo radości i szaleństwa do mojego życia. Odwiedziłam wiele niesamowicie pięknych i ciekawych miejsc, jadłam przeróżne dziwy i pyszności. Przy tym wszystkim mało spałam, za to dużo się uśmiechałam. To był wspaniały rok!
Życie zaskakuje każdego dnia. Dlatego nie warto zbyt długo się przejmować, gdy ktoś Cię zawiedzie, bo można wtedy przegapić wiele innych, dużo bardziej wartościowych "ktosiów" :)
Podsumowując!
Przejechałam i przeleciałam w tym roku prawie 15 tysięcy kilometrów. Poznałam dziesiątki, jeśli nie setki ludzi, którzy wnieśli mnóstwo radości i szaleństwa do mojego życia. Odwiedziłam wiele niesamowicie pięknych i ciekawych miejsc, jadłam przeróżne dziwy i pyszności. Przy tym wszystkim mało spałam, za to dużo się uśmiechałam. To był wspaniały rok!
W takim razie jeszcze raz, tym razem tutaj: wielu inspiracji w 2014.
OdpowiedzUsuń