Ciesząc się ostatnimi godzinami w Palmie, spacerowałyśmy leniwie po bocznych uliczkach starego miasta. Turystów było coraz mniej, a w powietrzu czuć było zbliżającą się siestę. Niebo pokryło się ciemnymi chmurami, stwarzając nastrój tajemniczości. Rozmawiałyśmy z Natalią o naszym wyjeździe, o wrażeniach, przemyśleniach i o tym, jak to dobrze było nie mieć oczekiwań, bo wszystko tak doskonale się poukładało. I gdy w zasadzie stawiałyśmy już kropkę, stanęłyśmy przed wejściem do tego miejsca.
Muzeum przed którym się znalazłyśmy, zostało otwarte przez niemieckiego dealera sztuki Wolfgang'a Hörnke w 2012 roku. Zbiór liczy ponad 220 grafik Salvadora Dalego. Nie musiałyśmy się więc długo zastanawiać, jak spędzimy te ostatnie chwile w Palmie.
Salvador Dali, XX-wieczny hiszpański artysta, kojarzy się przede wszystkim z obrazem "Trwałość Pamięci". Obraz znany również jako "Cieknące Zegary" stał się ówczesną ikoną popkultury i do dziś stanowi symbol surrealizmu. Surrealiści swą twórczość opierali na... Freudowskiej psychoanalizie. W procesie tworzenia liczyła się niczym nieograniczana wyobraźnia i nieskrępowane "ja" wyłaniające się z podświadomości, które rządzone było siłami niezależnymi od świadomości jednostki. Dali w fenomenalny sposób szperał w zakamarkach swojego umysłu podczas snu, a później przelewał wizje na płótno.
Weszłyśmy po schodach na pierwsze piętro i zaniemówiłyśmy. W ciągu kilku sekund znalazłyśmy się w innym świecie. Fotografie artysty, notatki i zapiski. Poszczególne sale urządzone w tematyce serii grafik. Z głośników płynęła nastrojowa muzyka. Byłyśmy zupełnie same, szelest naszych oddechów przeplatał się dźwiękami zachwytu. Już samo miejsce wywarło na nas ogromne wrażenie.
Jeśli chodzi o same grafiki, uderzyła mnie przede wszystkim precyzja i niesamowita spójność całego zbioru. Niektóre prace przerażały (dużo motywów szatana), w wielu z nich widoczne były dosłowne odwołania do teorii freudowskiej (szczególny nacisk na fazy rozwoju psychoseksualnego), jeszcze inne były grafikami z motywami religijnymi. Choć pojedyncze prace w "seriach" na pierwszy rzut oka wydawały się często bardzo podobne, po chwili widać było, jak różny mają przekaz. Niektóre zachwycały, inne odrażały, jeszcze inne budziły wewnętrzny niepokój. Każda grafika zaskakiwała i zadziwiała. Dali był Mistrzem.
Pod koniec surrealistycznego spaceru, usiadłyśmy w jednej z sal i zaczęłyśmy wyobrażać sobie spotkanie Dalego z Freudem. Nasze głowy pękały od pomysłów jak szalona i niemożliwa do zrozumienia dla postronnego obserwatora musiałaby być ich rozmowa. O snach, wizjach, interpretacje tego, co pojawia się na obrazach... Aż doszłyśmy do momentu, kiedy nas to przerosło i musiałyśmy zmienić salę.
Przy zakupie biletu pani w kasie powiedziała nam, że potrzebujemy pół godziny, żeby zwiedzić całe muzeum. Spędziłyśmy w środku ponad dwie. Chłonęłyśmy każdy najmniejszy szczegół tego, co tam się działo. Co działo się w sztuce i co działo się w nas. Bo to był czas zupełnie innego stanu świadomości, był flow i prawdziwy peak experience.
Życie ma to do siebie, że mocno zaskakuje. Im większe zaskoczenie, tym większa trwałość w pamięci.
Pozostałe wpisy z Majorki, które też mogą Cię zainteresować:
- Zachwyt nieulotny! II Majorka dzień 1
- Preludium deszczowe II Majorka, dzień 2
- Palma jak z obrazka II Majorka, dzień 3
---
Spodobał Ci się ten post?
Będzie mi miło jeśli podzielisz nim na Facebooku, albo zostawisz komentarz :) Zapraszam Cię również na facebook'owy fanpage!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz