Valencia Open. Nigdy nie przypuszczałam, że zasiądę kiedyś na widowni turnieju tenisowego. Cóż, Walencja zaskakuje mnie coraz bardziej.
Jutro kończy się trwający tu od zeszłej soboty turniej ATP: Valencia Open 500. We wtorek wybrałyśmy się z Dominiką do Ciudad de las Artes obejrzeć mecz Michała Przysiężnego. Na telebimie, w miasteczku turniejowym, więc wiadomo - atmosfera, emocje, dużo ciekawiej niż w telewizji. Mecz Przysiężny VS Verdasco zakończył się wynikiem 6-3, 7-6 (1), więc przed wejściem do szatni udało się zamienić dwa słowa ze zwycięzcą i zrobić szybkie zdjęcie.
Na kolejny mecz wybraliśmy się w czwartek, tym razem z Patrykiem. Niestety - psikus - telebim wyłączony. Meczu Janowicz VS Sousa nie obejrzeliśmy, śledziliśmy tylko tablicę z wynikami. Gładkie zwycięstwo Jerzego 6-2, 7-5 wprawiło go oczywiście w doskonały nastrój, więc i tym razem udało się zawodnika zatrzymać, zrobić zdjęcie, a nawet chwilę porozmawiać.
Czwartkowe zwycięstwo oznaczało ćwierćfinał z Davidem Ferrerem, a to ciężki mecz i wielkie widowisko. Piątek spędziliśmy więc w Agorze, oglądając mecz na trybunach. Niesamowite przeżycie, ogromne emocje i bardzo ciekawe doświadczenie! Nie da się ukryć - oglądanie światowej klasy tenisa na żywo jest niesamowite. Pojedynek Janowicz vs Ferrer było ostatnim ćwierćfinałem sesji porannej i zgromadził na widowni największa publiczność tego dnia.
Gra obu zawodników była znakomitym widowiskiem. Pierwszy set dla Ferrera, drugi dla Janowicza. Zacięta walka. Prawie pełna hala dopingująca Hiszpana i próbująca utrudniać grę Jerzemu. Krzyski, gwizdy - kibice zbytnio się nie popisali. Nasze dwa głosy dzielnie próbowały się przebić z pokrzepiającymi okrzykami, ale łatwo niestety nie było. W trzecim secie Ferrer zdominował Polaka całkowicie, wygrywając seta do zera.
Janowicz od pierwszego gema w pierwszym secie miał problem z prawą dłonią, rakieta też nie siedziała jak należy. Do tego doszło niewyhamowanie po akcji w 3 secie, gdy wpadł na bandy i wsadził rękę do doniczki. Brakło koncentracji, siły psychicznej i... szczęścia. Janowicz przegrał mecz, ale grał naprawdę dobrze. No i te jego asy serwisowe z prędkością 240 km/h... W trzecim secie zwyczajnie nie dał już rady. Trochę się dziwię, że w drugim turnieju po kontuzji wszyscy oczekiwali od niego zwycięstwa z trzecią rakietą świata.
Reasumując: turniej odbywa się w Ciudad de las Artes, więc już sama lokalizacja robi wrażenie. Do tego tętniące życiem miasteczko turniejowe, świetni zawodnicy i wspaniały tenis. Niedzielny finał pewnie też obejrzę na tamtejszym telebimie. I mam nadzieję, że cały turniej wygra David Ferrer.
Update: W drugim półfinale Ferrer pokonał Almagro 6:2, 6:3 i w jutrzejszym finale zmierzy się z Rosjaninem Mikhailem Youzhny'm.
OdpowiedzUsuń